sobota, 19 grudnia 2015

14

Minęły już dwa tygodnie odkąd Bartek wyjechał. Codziennie dzwonił do mnie, wymienialiśmy dziesiątki (jeśli nie setki) wiadomości i rozmawialiśmy przez skype'a. Żadna z tych rzeczy nie była jednak w stanie zastąpić mi jego bliskości. Spałam po jego stronie łóżka wtulając twarz w Kurkową koszulkę, którą znalazłam pod poduszką. Mówił, że Włochy są piękne i koniecznie już niedługo muszę go odwiedzić. Ja tylko się uśmiechałam, nie bardzo wiedząc co na to odrzec.
Przez owe dwa tygodnie próbowałam zając myśli wszystkim, co tylko mogłam wymyślić. Stałam się codziennym gościem w domu Winiarskich, gdzie zawsze witana byłam z największą radością. Zbliżyłam się również z chłopakami z zespołu. Teraz już wiedziałam, że w razie potrzeby szczerej rozmowy powinnam udać się do Miśka lub Facu, raczej unikać bliższych spotkań z Wlazłym, który przy bliższym poznaniu zaczął działać mi na nerwy, a gdybym chciała się pośmiać definitywnie dzwonić po Andrzeja lub Karola. Nie łączyć- grozi stratami w mieniu. Co do tego drugiego- po wyjeździe Kurka definitywnie wrócił mu dobry humor. Zaczęłam uczyć się gotować i po kilku nieudanych eksperymentach jak za słona zupa- krem z dyni czy totalnie rozgotowane pierogi, moje potrawy stały się całkiem jadalne, więc ci z chłopaków, którzy nie mieli dziewczyn ani żon często gościli w moich skromnych progach. Zostałam również wolontariuszką w dziecięcym hospicjum.
Pracowałam normalnie i starałam się zachowywać tak, jak gdyby nic się nie wydarzyło. Często czułam na sobie badawcze spojrzenia chłopaków, którzy pewnie chcieli wiedzieć jak mi biegnie życie. Michał był jedynym z nich, przed którym się uzewnętrzniałam. Poza tym prowadziłam częste i długie rozmowy z Olą Nowakowską, która chyba stała się moją najbliższą przyjaciółką.
Z ojcem na prywatne tematy nie rozmawiałam już od miesiąca. W jego gabinecie gościłam wyłącznie wtedy, gdy musiałam podpisać jakiś dokument lub omówić coś w temacie drużyny. Gdy jednak ten zaczynał pytać mnie o sprawy osobiste, z ostentacyjnie wysoko podniesioną głową szybko wychodziłam z gabinetu. Nie miałam ochoty na rozmowę z nim i szczerze powątpiewałam, by miało mi to szybko minąć.
Czułam się źle- zarówno psychicznie jak i fizycznie- co tłumaczyłam tęsknotą za Bartkiem, jednak wiedziałam, że coś jest nie tak z moim zdrowiem. Kręciło mi się w głowie, było mi słabo, miałam częste wahania nastroju, a podczas jednego treningu musiałam nawet trzykrotnie wyjść do toalety. Wiedziałam, że powinnam umówić wizytę do lekarza, ale jakoś w głębi siebie nie mogłam się do tego zmusić.

W sobotę z łóżka wygrzebałam się dopiero o dziesiątej. Zawsze miałam skłonność do długiego leżakowania, zresztą dokładnie tak samo jak Bartek, który był wybitnym leniem. Ogarnęłam mieszkanie, które po pracowitym tygodniu wyglądało niczym stajnia Augiasza, ugotowałam sobie mały obiad, upiekłam ciasto i zrobiłam zakupy przygotowując się na popołudniową wizytę wielkoludów- postanowiłam bowiem zorganizować małą imprezę.
Dagmara i Michał stanęli w moich drzwiach punktualnie o szesnastej obdarowując mnie butelką czerwonego wina. Załatwili opiekunkę dla trójki urwisów i tylko dlatego udało im się wyrwać z domu.
-Napijecie się czegoś?- zawołałam przez ramię w stronę korytarza, gdzie ci jeszcze się rozbierali.
-A co masz, kochana?- zapytała Daga, ze śmiechem wbiegając do kuchni.
-Do wyboru, do koloru, moja droga- wskazałam na barek, który wypełniony był trunkami. Michał zerkając na kolekcję alkoholi uniósł wysoko jedną brew.
-No tak, tak, alkoholizuj mi żonę- prychnął. Wysłałam mu buziaka w powietrzu i nalałam trzy kieliszki białego wina.
-Tak w ogóle to przepraszam cię, Nati, za tą głupią sytuację tego dnia, kiedy Daga rodziła...- nerwowo przeczesał dłonią włosy.
-Daj spokój- machnęłam ręką udając, że nie ma o czym mówić, choć zapiekły mnie policzki na samo wspomnienie tamtej chwili.
-O co chodzi?- zapytała zaciekawiona Dagmara.
-O nic takiego, głupota- odparłam szybko i na szczęście usłyszałam wybawiający dźwięk dzwonka do drzwi -Siadajcie i czujcie się jak u siebie- wskazałam na spory biały stół i pobiegłam w stronę korytarza.
-No witam witam- o futrynę stał oparty Cichy Pit ze swoim uśmieszkiem Mona Lisy, a koło niego Ola.
-Aaa!- pisnęłam, rzucając się na szyję młodej Nowakowskiej- Jak dobrze was widzieć!- stanęłam na palcach i obdarowałam Piotrka buziakiem w policzek- Miało was nie być!
-Nie cieszysz się?- zapytał chłopak- Okej, Ola, wracamy- złapał żonę za rękaw i pociągnął w stronę windy.
-Nie wygłupiajcie się, zapraszam- przesunęłam się, by ich wpuścić.
Później przyszedł jeszcze Krzysiek z żoną Iwoną oraz Karol i w taki właśnie sposób całe Kurkowe- moje mieszkanie wypełniło się ludźmi.
-I co? Jak sobie radzisz?- zapytała młoda Nowakowska, gdy stałyśmy pomiędzy kuchnią a salonem opróżniając kolejny kieliszek wina.
Lekko wzruszyłam ramionami.
-Przepraszam, głupio pytam- czule pogłaskała moje ramię- Ja wariuję, gdy Piotrek wyjeżdża na trzy dni, a co dopiero...
-No tęsknię za nim, ale taką ma pracę...-westchnęłam- Chętnie pojechałabym tam z nim, ale wiesz... ojciec...
-Przestań, dasz radę. Minie jak z bicza strzelił- przytuliła mnie do siebie. Wtuliłam twarz w jej włosy i nagle poczułam, że zrobiło mi się przeraźliwie niedobrze. Oddałam Oli kieliszek i wybiegłam do toalety zamykając za sobą drzwi. Klęknęłam na chłodnej posadzce, a moim ciałem targnęły torsje. Zrobiło mi się gorąco i poczułam strużki potu spływające po moich plecach.
Po kilku minutach zrobiło mi się trochę lepiej.  Z trudem wyciągnęłam rękę by spuścić wodę, po czym oparłam się plecami o chłodną ścianę i głośno wypuściłam powietrze. Musiałam zjeść coś nieświeżego, przecież nigdy po alkoholu nie miałam takich rewelacji.
-Natka, żyjesz?- usłyszałam pukanie do drzwi i głos Oli. Nie miałam nawet siły, by jej odpowiedzieć- Natka?!- pukanie nasiliło się- Natalia, do cholery!
-Co się stało?- usłyszałam męski głos i na chwilę zaległa cisza, podczas której Ola musiała coś szeptać- Przesuń się, kochanie- po chwili zamek pyknął, a drzwi się otworzyły. Zakryłam twarz dłońmi, musiałam wyglądać strasznie.
-Jezu, Natalia, co się stało?- Ola podbiegła do mnie i klęknęła na zimnej posadzce.
-Ola, coś...- poznałam głos Piotrka, lecz żona nie dała mu dokończyć.
-Pit, proszę cię, idź tam i zajmij się gośćmi, dobrze?- jej ton brzmiał raczej rozkazująco niż prosząco i po chwili usłyszałam szczęk zamykanych drzwi. Powoli odsunęłam dłonie od twarzy.
-Przepraszam...- wyszeptałam.
-Zwariowałaś? Za co ty mnie przepraszasz?- Ola położyła dłoń na moim policzku- Zatrułaś się czymś?- spojrzałam na nią i głośno przełknęłam ślinę.
-Tak myślałam...- wbiłam wzrok w swoje czerwone paznokcie i mocno zagryzłam wargi.
-Co to znaczy?- dziewczyna patrzyła na mnie wyczekująco.
-Boję się, Ola- wyszeptałam.
-Czego?
-Od dłuższego czasu źle się czuję... Kręci mi się w głowie, ciągle muszę chodzić siku, słabo się czuję i sama nie wiem...- poczułam jak moje oczy napełniają się łzami.
-Myślisz, że to...- Nowakowska nie dokończyła. Patrzyła tylko na mnie swoimi wielkimi niebieskimi oczami i po chwili położyła dłoń na ustach.
-Nie wiem- wzruszyłam ramionami. Ola usiadła po turecku wbijając wzrok w kafelki nad moją głową.
-Musisz to sprawdzić- powiedziała nagle- Zaraz pójdę do apteki i...
-Nie- powiedziałam stanowczo- Nie chcę wiedzieć...
-Zwariowałaś, Natalia?- Nowakowska chwyciła moją twarz w swoje dłonie i patrzyła na mnie uważnie- Właśnie wypiłaś pół butelki wina! Jeśli jesteś w ciąży to nie wolno ci czegoś takiego robić, rozumiesz?- niemal krzyknęła. Wzięła kilka głębokich uspokajających oddechów- Sorki.
-Daj spokój- machnęłam ręką- Wiem przecież, że masz rację...
-Dobra, czekaj. Musimy pomyśleć- Ola przyłożyła dłonie do skroni i przymknęła oczy- Robiliście to bez zabezpieczenia?- zapytała prosto z mostu. Czułam jak robi mi się gorąco i jest mi po prostu wstyd, że muszę odpowiadać na takie pytania.
-Dwa razy- wyszeptałam, niemal nie ruszając ustami. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak bardzo to było nieodpowiedzialne i jakie konsekwencje mogą z tego wyniknąć.
-Nie ma co się zastanawiać, idę do apteki, dobra?- wstała- Poprosić Dagmarę, by tu do ciebie przyszła?
-Nie- odpowiedziałam szybko- Chcę być sama- dodałam już spokojniej. Ola lekko pokiwała głową i wyszła z toalety, szybko i cicho zamykając za sobą drzwi.
-Co teraz?- zapytałam sama siebie, podciągając nogi pod brodę. Co jeśli okaże się, że jestem w ciąży? Bartek będzie wściekły. Pomyśli, że zrobiłam to celowo, by zatrzymać go w Polsce i zakończy naszą relację, którą chyba nawet nie do końca było można nazwać związkiem. Dobrze nam było razem- dogadywaliśmy się, lubiliśmy swoje towarzystwo, sypialiśmy ze sobą... A co jeśli wróci do Polski rzucając pracę we Włoszech, tym samym na jakiś czas rezygnując z siatkówki? Albo pomyśli, że chciałam złapać go na dziecko, by zapewnić sobie jakąś przyszłość?
Myśli tłukły się o ściany mojej głowy, a ja miałam ochotę powyrywać sobie wszystkie włosy. Byłam tak zdenerwowana, że cała się trzęsłam. Nie mogłam nawet podnieść się z podłogi i udawać przed moimi gośćmi, że wszystko jest w porządku.
Po kilku minutach Ola ponownie zjawiła się w toalecie wręczając mi dwa niewielkie pudełka.
-Zaczekam na zewnątrz- powiedziała, pomagając mi wstać.
-Ola?- zapytałam cichutko- A co jeśli okaże się, że jestem w ciąży?
-To myślę, że Bartek będzie nieziemsko z tego faktu zadowolony- przytuliła mnie i wyszła z toalety.

Siedziałam na wannie nie wiedząc co ze sobą zrobić. Cała dygotałam ze stresu. Nie wyobrażałam sobie siebie jako matki, a co dopiero Bartka jako ojca. Był taki wielki, czasami niezgrabny i często sam zachowywał się jak dziecko. A co jeśli wkrótce uznamy, że jest nam nie po drodze i zostanę samotną matką?
-Nie myśl tyle- Nowakowska usiadła obok i objęła mnie ramieniem.
-Łatwo ci mówić- westchnęłam- Wszyscy poszli?- zapytałam, zauważając, że zrobiło się bardzo cicho.
-Tak. Stwierdzili, że jeśli źle się czujesz to nie będą dodatkowo przeszkadzać ci hałasując. Został tylko Piotrek, sprząta.
-Bez potrzeby...- powiedziałam cicho, wstając, by podejść do zlewu, na którym leżały dwa niewielkie patyczki.
-I co?- Olę zżerała ciekawość. Wbijałam wzrok w dwie czerwone kreseczki widniejące na obu testach nie mogąc wydusić z siebie ani jednego słowa. Nowakowska podeszła do mnie i zajrzała przez ramię. Kątem oka widziałam, że zagryzła wargę, a później mocno mnie przytuliła.
-Wszystko jest dobrze, kochana, będziesz wspaniałą matką- wyszeptała, ale ja wcale nie byłam tego taka pewna.

Rano obudził mnie dźwięk przychodzącego połączenia. Zaspana spojrzałam na wyświetlacz- Bartuś. Odrzuciłam telefon i wbiłam wzrok w sufit. Miałam za sobą nieprzespaną noc, udało mi się przysnąć dopiero o siódmej. Nie wiedziałam jak mam przekazać Kurkowi, że będzie ojcem, ale wiedziałam, że nie powinien dowiadywać się o tak ważnych sprawach przez telefon. To dziecko przecież miało zmienić całe jego- jak dotąd dość hulaszcze- życie.
Przypomniało mi się to, co wydarzyło się na lodowisku- sytuacja z blondynką, z którą niemal nie umówił się na kawę, choć ja byłam obok. Co jeśli tak samo będzie zachowywał się po urodzeniu dziecka? Jeśli oczywiście nie ucieknie, kiedy się o tym dowie. Wiedziałam, że muszę być przygotowana na każdą ewentualność.
Cholera, nie planowałam tego dziecka, ale w głębi siebie byłam pełna radości i niedowierzania, że właśnie w tej chwili coś we mnie rozkwita. Podniosłam się do pozycji siedzącej, podwinęłam koszulkę i delikatnie gładziłam dłońmi swój brzuch.
-Cześć, maleństwo- wyszeptałam- Cieszę się, że tam jesteś, wiesz?- uśmiechnęłam się sama do siebie i poczułam łzy pod powiekami. Nagle drzwi do sypialni otworzyły się i stanęła w nich Ola, trzymająca w ręce małą karteczkę.
-Dzień dobry, przepraszam, mogłam zapukać- wydawała się zawstydzona.
-Coś ty, chodź- uśmiechnęłam się zachęcająco i szybko opuściłam koszulkę. Dziewczyna usiadła na łóżku i podała mi kartkę.
-Umówiłam cię do ginekologa na dziś. Chyba, że masz już jakiegoś innego upatrzonego to...
-Nie- przerwałam jej- Nie mam. Dziękuję- po raz kolejny się do niej uśmiechnęłam.
-Widzę, że dzisiaj trochę lepiej z humorem. Dobrze spałaś?
-Właściwie w ogóle. Dużo myślałam- przyznałam zgodnie z prawdą.
-I co wymyśliłaś?
-Będzie co ma być- wzruszyłam ramionami- Ale wiesz co? Mimo że to dziecko było nieplanowane, to bardzo się z niego cieszę... Zobacz jaki to dar... Niektóre kobiety tak bardzo pragną dziecka, a nie mogą go mieć... Poza tym mam już te swoje dwadzieścia sześć lat i to już chyba odpowiedni wiek, hmm? Jeszcze by mnie klimakterium dopadło- zachichotałam cicho, nieco wymuszenie.


 Oczami Bartka

Nie miałem pojęcia co się dzieje. Natalia już od tygodnia nie odbierała telefonów ode mnie i nie odpisywała na żadne wiadomości. Bałem się, że stało się coś złego, a moje obawy potwierdził
Piotrek.
-Pit, stary, co się tam dzieje?- zapytałem poważnie. Postanowiłem wykonać do niego telefon, bo wiedziałem, że Ola przyjaźni się z Natalią, więc powinna wiedzieć wszystko.
-Cześć, Bartek, ciebie też miło słyszeć- powiedział radośnie, ale po chwili odchrząknął, co oznaczało zupełną zmianę tonu- Tam? To znaczy gdzie?- zapytał poważnie.
-No w Polsce, w Bełchatowie. Nie wiesz co się dzieje z Natalią? Od tygodnia nie mogę się do nie dodzwonić.
-No to trudne jest, Bartek...- Pit głośno wypuścił powietrze.
-O co chodzi? Ona kogoś ma, tak?- zapytałem dość ostro- Cholera, wiedziałem, że tak będzie! Jak mogłem myśleć, że taka ładna dziewczyna będzie na mnie czekać...- usiadłem w skórzanym fotelu i przesunąłem palcami między włosami.
-Bartek...- Pit zaczął, ale nie dałem mu skończyć.
-Dasz mi Olę? Proszę...- w moim głosie słychać było rozpacz. Jak to było możliwe, że sama myśl o tym, że Natalia mogła bez słowa mnie zostawić wywołała u mnie taki smutek? Kiedyś przebierałem w dziewczynach i to ja zmieniałem je jak rękawiczki, a teraz...
-Oli nie ma- odpowiedział.
-A kiedy będzie?- zapytałem siląc się, by nie wyjść na nadgorliwego.
-Nie wiem, jest w Bełchatowie- wyrzucił z siebie.
-Jak to? Coś się stało? Natalia miała jakiś wypadek?- wstałem i nerwowo zacząłem krążyć po pomieszczeniu, w którym się znajdowałem.
-Nie wiem jak to określić... Po prostu powinieneś przyjechać.
-Dobrze. Dzięki, Pit, do usłyszenia- rozłączyłem się i natychmiast wybrałem numer do trenera. Co takiego się stało, że Natalia nie odbierała, Piotrek nie chciał mi nic powiedzieć, a Ola została w Bełchatowie? W głowie miałem same najgorsze myśli...
W pracy siatkarza nie ma czegoś takiego jak urlop na żądanie. Musiałem nieźle nakręcić, by wziąć tygodniowy urlop, ale na szczęście udało się i po siedmiu godzinach wylądowałem na lotnisku w Łodzi.
Siedziałem w taksówce prowadzonej przez naburmuszonego kierowcę. Doskonale wiedział kim jestem i zdaje się, że chciał wymieniać poglądy na temat siatkówki, jednak za każdym razem odpowiadała mu głucha cisza. Byłem zupełnie nieobecny duchem i może wyszedłem na nadętego bufona, ale w tamtej chwili zupełnie mnie to nie interesowało. Wgapiając się w zachodzące słońce i myśląc co takiego mogło się wydarzyć, że nikt nie chciał mi nic powiedzieć, co chwila prosiłem kierowcę, by przyspieszył. Po dwóch godzinach byłem już pod moim mieszkaniem w Bełchatowie. Byłem spięty, spociły mi się ręce i bałem się tego, co mogę zastać.
Drzwi otworzyła mi Ola, która nie mogła wydobyć z siebie ani słowa, zaskoczona moim widokiem.
-Cześć- powiedziałem niepewnie- Nikt nie chciał mi powiedzieć, co się dzieje z Natalią, więc przyjechałem...
-Wejdź- przesunęła się, by robić mi przejście- Dobrze, że jesteś. Ona teraz bardzo cię potrzebuje...
-Możesz mi powiedzieć o co chodzi? Coś się stało?
Nowakowska zacisnęła usta w cienką linię i już wiedziałem, że nie powie nic więcej.
-Natka jest w sypialni, śpi- powiedziała, chwytając swoją kurtkę- Pojadę do Winiara na jakiś czas żebyście mogli sobie pogadać- położyła dłoń na moim przedramieniu, uśmiechnęła się lekko i wyszła.
Bałem się. Tak, ja, Bartek Kurek, bałem się jak małe dziecko, gdy powoli przekraczałem próg sypialni. Natalia leżała tyłem do drzwi, okryta czerwonym kocem i skulona w kłębek. Powoli obszedłem pokój i stanąłem po przeciwnej stronie łóżka. Spała spokojnym snem. Na jej ciele nie zauważyłem żadnych zmian, więc mogłem wnioskować, że chyba nie miała żadnego wypadku. Położyłem się obok niej choć wiedziałem, że po długiej podróży, która szkodziła moim kolanom, które i tak były w nie najlepszym stanie powinienem dużo chodzić. Przyglądałem się jej około dziesięciu minut, gdy zaczęła się ruszać i powoli otwierać oczy. Spojrzała na mnie przez chwilę i uśmiechnęła się lekko.
-Hej- powiedziałem cicho i pogłaskałem ją po policzku.
-Ale mam porąbane sny- mruknęła, po czym obróciła się na drugi bok.
-Natka, to nie sen- szepnąłem do jej ucha- Naprawdę tu jestem.
Usiadła tak szybko, że ledwo zdążyłem zabrać głowę, by mnie nie uderzyła.
-Co ty tu robisz?- zapytała przestraszona.
-Nie cieszysz się?- zapytałem z nutką zawodu w głosie. Jednak coś było nie tak.
-Ja... Nie spodziewałam się- przetarła zaspane oczy.
-Dlaczego nie odbierałaś telefonu?- rzuciłem rzeczowo. Nie było czasu na ceregiele. Jeśli coś było na rzeczy to ponownie mogłem pakować się w samolot. Diewczyna tylko wzruszyła ramionami- O co chodzi?- spojrzałem na nią wyczekująco- Dlaczego nikt mi nie chciał powiedzieć co się dzieje?
Zerwała się z łóżka i zdenerwowana zaczęła przechadzać się po pokoju.
-To nie jest proste...- powiedziała- Nie miałam pojęcia, że przyjedziesz, nie przygotowałam się...
-Na co?- zdziwiłem się.
-Bo ty w ogóle nie powinieneś był tu przyjeżdżać!- wyrzuciła z siebie- Teraz nie będziesz chciał wrócić, zniszczysz sobie karierę i będziesz mnie o to obwiniał!- ukryła twarz w dłoniach.
-Czyś ty zwariowała?- zaśmiałem się gardłowo i stanąłem naprzeciw niej- Mów mi natychmiast co się dzieje- chwyciłem jej nadgarstki i odciągnąłem od twarzy.
-No nie wiem...- wyszeptała.
-Natalia, błagam cię, nie po to leciałem tutaj z Włoch żeby...
-Dobra!- podniosła głos- Dobra, powiem ci- dodała już ciszej i zagryzła dolną wargę. Wyglądała tak seksownie, że nie mogłem powstrzymać się od uśmiechu. Miałem ochotę chwycić ją w ramiona i nie wypuszczać przez cały tydzień.
-Więc?- ponagliłem ją.
-Ale nie będziesz zły?- zapytała cicho. Zacisnąłem dłonie w pięści. Już wiedziałem, co usłyszę. ''Przykro mi, mam kogoś innego, to koniec. Było fajnie, ale zostawiłeś mnie tu samą''.
-Nie będę, obiecuję- powiedziałem, choć wcale nie byłem tego taki pewien.
-Bartek, bo... No bo...- zmrużyłem oczy. Drżała jej dolna warga, jakby bała się tego, co miała powiedzieć. Splotła dłonie na wysokości brzucha i wbiła wzrok w dywan- Będziesz tatą- wyszeptała.
-Co? Co takiego?- zrobiło mi się duszno. Cofnąłem się i usiadłem na łóżku ukrywając twarz w dłoniach. O cholera, ale mi ulżyło. Nie chce mnie zostawić i jeszcze będę mieć z nią dziecko. Przez dłuższą chwilę zaległa zupełna cisza. Uśmiechałem się do swoich dłoni, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa.
-Wiedziałam, że to będzie problem, dlatego nie...- zaczęła, ale nie mogłem tego słuchać.
-Natalia, ja myślałem, że ty chcesz ze mną zerwać!- wstałem i szybkim krokiem ruszyłem w jej stronę- A ty mówisz mi najcudowniejszą rzecz jaką w życiu mogłem usłyszeć!- z szerokim uśmiechem mocno ją objąłem i uniosłem nad ziemię, kilkukrotnie obracając się wokół własnej osi- Kurwa, nie rób mi tak już nigdy więcej rozumiesz?- zapytałem, gdy bezpiecznie stanęła na ziemi- Kurna, teraz będę musiał oduczyć się przeklinania- przyłożyłem dłoń do ust. Natalia uśmiechała się szeroko i chyba z ulgą.
-Cieszysz się?- zapytała.
-Czy się cieszę? Ja jestem wniebowzięty, pękam z radości!- rzuciłem się na kolana i podniosłem do góry jej koszulkę- Halo, tu tatuś- powiedziałem do jej pępka i delikatnie ucałowałem jej brzuch- Czekam na ciebie, kochanie- podniosłem wzrok i zobaczyłem, że Natalia hamuje łzy i śmiech zarazem.
-Jesteś stuknięty- stwierdziła.
-I tak mnie kochasz- wzruszyłem ramionami, wstając.
-Kocham- pokiwała głową, a ja mocno ją pocałowałem.
Nie mogłem uwierzyć, że zostanę ojcem.
Wszystko będę musiał przeorganizować.
Zmienić całe życie dla małej fasolki.




Witam Was, moje drogie!
Pewnie jesteście w szoku, hę? Mam jednak nadzieję, że w pozytywnym tego słowa znaczeniu :)
Bardzo dobrze pisało mi się ten rozdział, szczególnie ostatnią część z perspektywy Bartka. Mam nadzieję, że równie dobrze się go czytało ;) 

Przy okazji też chciałabym życzyć Wam wesołych, spędzonych w gronie najbliższych, pełnych miłości i radości, magicznych świąt Bożego Narodzenia. Liczmy na to, że spadnie trochę śniegu, by święta te nie przypominały Wielkanocy :D

P.S. Proszę o skomentowanie rozdziału po przeczytaniu, niesamowicie to karmi Panią Wenę c:

~Domi







14 komentarzy:

  1. Cudowne wieści *.* Nic tylko czekać na to małe dzieciątko :) Mam nadzieję, że teraz będą jeszcze bardziej szczęśliwi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam, sensowny komentarz dodam jutro :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Juz komentuje :)
      Rozdział genialny. Bardzo przyjemnie czytało się :) Bartek i Natalka zostaną rodzicami :* zaskoczyłaś mnie ale w bardzo miły sposób. Cały ten rozdział taki słodki. Bartek zachował się jak prawdziwy facet. Teraz to już powinno im układać. Zastanawia mnie co Bartek zrobi? Zostawi ukochaną w ciąży, dokończyć kontratak i wróci? Czy zerwie kontrakt? A może zrobi wszystko żeby Natalia pojechała z nim do Włoch?
      Czekam na nastepny :* pozderki

      Usuń
  3. świetny na więcej już nie mam dzisiaj siły
    pozdrawiam i do następnego

    OdpowiedzUsuń
  4. Płakałam jak bóbr ale to jest cudowne nigdy nie czytałam takiego opisu ciąży *.*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem :)
    Świetny rozdział!
    O jejciu... czy jestem zaskoczona? I to jeszcze jak! Nie
    spodziewałam się takiego rozwoju wydarzeń *.*
    "Mała fasolka", jak uroczo! :) Mam nadzieję, że będą razem szczęśliwi. W końcu maluszek musi mieć kochającą się rodzinkę.
    Czekam na kolejne!
    Tobie również chciałabym życzyć wszystkiego dobrego na święta, dużo uśmiechu, radości, bogatego gwiazdora i żeby wena przez cały kolejny rok cię nie opuszczała ^^
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeejku jakie to cudowne! *o*
    Końcówka idealna! <3
    Przyznam szczerze, że bałam się reakcji Bartka na wieść, że zostanie tatą.. Ale na szczęście jego reakcja była bardzo pozytywna :D
    Nie wiem, co więcej napisać... Do niczego nie mogę się przyczepić. Nic dodać, nic ująć! Tyle powiem. :D

    Tobie też życzę wesołych świąt! ^.^
    A co do śniegu, to może być tak jak było któregoś roku.. Boże Narodzenie bez śniegu, a w Wielkanoc wszędzie biało :D
    Pisz szybciutko następny! :]]]]
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Chciałabym zobaczyć jak Bartek opiekuję sie Natalią w ciąży jestem ciekawa dalszego przebiegu :-) słodko u nich jestem ciekawa jak długo:-) pozdrawiam i kiedy następny :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj!
    Przybywam z poślizgiem, ale już jestem.
    Żałuję trochę, że już w zaproszeniu zdradziłaś to, co się wydarzy, chodzi o ciążę Natalii. To trochę już na wstępie zabiło klimat.
    To się porobiła, nie da się ukryć. Dobrze, że Bartek stanął na wysokości zadania i zachował się jak na dorosłego faceta przystało. Gdyby zareagował inaczej to pewnie straciłabym do niego szacunek. Zobaczymy jak on to wszystko teraz poukłada i czy dalej będzie tak odpowiedzialny.
    Jestem ciekawa też tego jak będzie zachowywał się Karol. No ciekawe.
    Pewnie doskonale zdajesz sobie sprawę, że mnie nie do końca podoba się to co powyżej przeczytałam. Nie jestem fanką suchych dialogów, co widać po moich rozdziałach. Akceptuję jednak Twoje wybory i mimo tego że to nie jest mój świat, wciąż wpadam do Ciebie.

    Teraz wypadałoby, żebym zaprosiła Cię na nowy rozdział do mnie, ale chyba oszczędzę się Ci nerwów i niepotrzebnej frustracji. Rozdział wciąż pełen opisów. Trudno.

    Czekam na kolejny rozdział i życzę weny!

    Zuzek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Zuzek, Kochana!
      Zgadza się, z natury jestem osobą kłótliwą, ale Ciebie mimo dzielącego nas internetowego dystansu naprawdę bardzo polubiłam. Toteż bardzo przykro jest mi czytać tak nieprzyjemne komentarze pod moimi rozdziałami, które pojawiają się tylko dlatego, że napisałam u Ciebie, że nie lubię retardacji. To było jedynie wyrażenie opinii, a nie atak jak- zdaje się- to odebrałaś. Mamy zupełnie inne style pisania, co zresztą widać na pierwszy rzut oka. Dlatego nie chciałabym abyś pod moimi rozdziałami zamieszczała komentarze przepełnione- nazwijmy to tak, o- negatywną energią. Przykro mi, że muszę to pisać w odpowiedzi, bo nie znalazłam drogi innego kontaktu z Tobą.
      Pozdrawiam, a nowy rozdział u Ciebie i tak przeczytam :)

      Usuń
    3. Chyba coś źle zrozumiałaś, bo skomentował rozdział jak zawsze. Masz prawo czegoś u mnie nie lubić, a ja to akceptuję. Nie chcę tylko takiej sytuacji, że komentujesz u mnie bo czujesz potrzebę 'oddania komentarza'. To nie ma sensu, bo po co masz się zmuszać? Ja wiem, że moja forma i styl się nie zmieni to po co mam robić ci na złość i zapraszać? A skontaktować się mogłaś ze mną tam gdzie zaprosiłaś mnie do kontaktu, nie wiem jak to się nazywa.

      Usuń
  9. Jeju świetny rozdział, taki słodki. Bartek zachował się chyba najlepiej jak tylko mógł :)Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. Weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń