czwartek, 30 lipca 2015

2

-Natka...- usłyszałam spokojny głos taty, który wyrwał mnie ze snu.
-Hmm?- mruknęłam, podciągając kołdrę pod brodę.
-Chcesz jechać ze mną na halę?- zapytał, gdy ja leniwie i bardzo powoli otwierałam oczy.
-Po co?- wydukałam zaspanym głosem.
-Poznasz chłopaków, fajnie będzie- ojciec usiadł na brzegu łóżka.
-Jakich znowu chłopaków?- zapytałam nieprzytomnie, a tata się roześmiał.
-No siatkarzy. Jest parę fajnych wolnych ciach...- przewróciłam oczami- To moja wina, że chciałbym jeszcze zatańczyć na twoim weselu? Być może będę się ruszać tylko przez najbliższe pięć lat!- zamilkł na widok mojej miny.
-A powiedziałeś o tym Katarzynie?- zachichotałam, podnosząc się do pozycji siedzącej.
-Natka, proszę, spróbuj być dla niej miła...- westchnął.
-Czy ty wiesz o co mnie prosisz? Ona mogłaby być moją siostrą, a nie macochą- warknęłam, zeskakując z łóżka- Więc nie wymagaj ode mnie żebym jeszcze próbowała się z nią zaprzyjaźnić. Co najwyżej mogę ją tolerować. Bo muszę- dodałam znikając za drzwiami łazienki.

Gdy znaleźliśmy się pod halą szybko wyskoczyłam z samochodu.
-Chodź, przedstawię cię- zaproponował ojciec.
-Nie chcę żeby wszyscy musieli być dla mnie mili, bo jestem twoją córką- mruknęłam.
-Inaczej nie będziesz mogła być na boisku, miśku- westchnął- Kurcze, zapomniałem ci powiedzieć wcześniej... Słuchaj, mam dla ciebie ofertę pracy- zatrzymał się.
Jego słowa mile mnie zaskoczyły. Nie ma to jak upiec dwie pieczenie na jednym ogniu.
-Tak, jaką?- zaciekawiłam się.
-Trener Skry jest z Hiszpanii i średnio mówi po angielsku, dlatego chłopaki nie mogą się z nim dogadać i czasami na meczach wychodzą różne krzywe akcje, rozumiesz?
-Nie pomyśleliście wcześniej o zatrudnieniu tłumacza?- prychnęłam, bo było to dla mnie sprawą oczywistą.
-Właśnie zrezygnował, bo urodziła mu się córka i szukamy kogoś na jego zastępstwo. Właściwie to nie zastępstwo, lecz na stałe i od razu pomyślałem o tobie. Co ty na to?- uśmiechnął się.
-Nooo, ja nie wiem- zaczęłam się wahać- Nie wiem czy chcę protekcji...
-Dziecko, wiesz jak teraz ciężko o pracę, szczególnie w takim zawodzie jaki sobie obrałaś?- spojrzał na mnie tak, jakbym nie doceniała tego, co dla mnie robi- Załatwimy ci mieszkanie, będziesz miała wysoką pensję...
-Dobra, zgadzam się- uniosłam ręce w obronnym geście- Tylko przedstaw mnie jako tłumacza, nie twoją córkę, dobrze?
-Tak bardzo wstydzisz się ojca?
-Oh, tato...- westchnęłam, a on zachichotał.
-Dobrze, dobrze- odparł, po czym ruszyliśmy w stronę hali.

Gdy weszliśmy do ogromnej sali, w której ćwiczyli siatkarze, wszyscy stanęli niemal na baczność. Bynajmniej nie dlatego, że zobaczyli mnie (jakże młodą i piękną niewiastę), lecz mojego ojca, który jak widać wzbudzał ich respekt.
-Dzień dobry, panowie, pozwólcie tu- zaprosił ich gestem ręki. Gdy wszyscy stłoczyli się wokół nas rozejrzałam się po twarzach- większość z nich mignęła mi kiedyś w telewizji, dwie kojarzyłam z wczoraj.
-To jest Natalia, nasz nowy tłumacz- wskazał na mnie ręką- Pracę zaczyna już od dziś, od teraz, więc może w końcu będziecie mogli dogadać się z trenerem- zachichotał pod nosem, a ja zmarszczyłam brwi- Natalia, zostawiam cię w dobrych rękach- delikatnie poklepał mnie po plecach, po czym odszedł, by zamienić kilka słów z trenerem i statystykiem zostawiając mnie z piętnastką wielkoludów.
-Panowie, Natalia jest bardzo wygadana i boi się samochodów z automatycznie otwieranym bagażnikiem, bo uważa, że każdy właściciel takowego chce ją porwać- usłyszałam znany mi głos, a po chwili ujrzałam przeciskającego się w moją stronę Karola.
-Gdybym znała cię lepiej też zrobiłabym ci niefajną opinię już na samym wejściu- zachichotałam i ze zdziwieniem zarejestrowałam, że chłopak mnie przytula.
-A ja uważam, że Natalia jest bardzo miła i śmieje się z moich żarcików na temat uschniętych kwiatków- usłyszałam kolejny głos, a po chwili wyłonił się pan ''2 WLAZŁY''- Mariusz- podał mi rękę, którą uścisnęłam.
-Ty masz żonę, a głównym zgrywusem w tej drużynie jestem ja, Winiar- mężczyzna stojący w pierwszym rzędzie podszedł do mnie, chwycił mą dłoń, po czym delikatnie musnął ją swoimi ustami.
-Hola, hola, panowie! Oboje jesteście żonaci, a ja nie mam ani smyczy założonej podczas ślubu ani nawet klapek na oczy w postaci dziewczyny- kolejny wielkolud przecisnął się w moją stronę- Andrzej Wrona Kracze we własnej osobie- zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku, a ja zachichotałam.
-A co jeśli wam powiem, że mam chłopaka?- zapytałam niepewnym głosem i lekko wzruszyłam ramionami.
-Och, nie, Karol, chyba mi słabo- powiedział Andrzej nienaturalnie wysokim głosem, położył prawą dłoń na czole i teatralnym gestem oparł się o Kłosa- Powiedz mi, że tylko się zgrywasz- dodał już normalnym tonem.
-Zgrywam, zgrywam- wypięłam mu język i szeroko się uśmiechnęłam.
Następnie poznałam jeszcze Srećko (wcale nie musiałam się hamować od śmiechu, gdy mi się przedstawiał), Facu, Kacpra, dwóch Nicolasów i Piotra, aczkolwiek czułam, że najlepszy kontakt złapię z moimi zgrywuskami.
Sielankę przerwał- jak się domyśliłam- trener, który podszedł do naszej roześmianej grupki.
-Miguel Falasca- przedstawił się- Miło cię poznać- powiedział po hiszpańsku.
-Natalia P... po prostu Natka- dodałam szybko, by uniknąć wyjawiania nazwiska. Zawsze byłam przeciwna protekcji i nie chciałam żeby ktoś tutaj miał mnie za lalkę, która zdobyła tę posadę tylko dzięki ojcu, choć naturalnie- była to prawda.
-Bardzo się cieszę na naszą współpracę- dodałam płynnie, a on pokiwał głową.
-Ja również. Bardzo jestem rad, że w końcu nie będę musiał tyle gestykulować, by zrozumieli o co mi chodzi, ponieważ w tej drużynie tylko Mariusz mówi hiszpańsku- wskazał na Wlazłego. Grzecznie się uśmiechnęłam, a trener zarządził trening siłowy, co też przekazałam chłopakom. Później poznałam jeszcze drugiego trenera oraz statystyka. Oboje byli Włochami, ale dobrze mówili po angielsku i nieźle łamali polszczyznę.
Po treningu pogrążyłam się w rozmowie z Mariuszem i Winiarem tak bardzo, że trafiłam do ich szatni. Oni bynajmniej nie wydawali się być skrępowani moją obecnością i zaczęli się rozbierać, na co ja zareagowałam różowymi policzkami.
-Eee, przepraszam, ja chyba pójdę- mruknęłam zażenowana, po czym zaczęłam ubierać kurtkę.
-Wyluzuj- zaśmiał się Andrzej, który właśnie opasał się ręcznikiem i ruszył w stronę łazienki.
-Widzimy się jutro...- powiedziałam spuszczając wzrok i zapinając ekspres.
-Natka, Piechocki prosi cię do siebie- powiedział Karol, który właśnie wszedł do szatni z telefonem w ręku i wyglądał na dość przybitego. Spojrzałam na niego pytającym spojrzeniem, a on tylko pokręcił głową.
-Okej, to cześć wam- pomachałam chłopakom i wyszłam z szatni. W końcu mogłam spokojnie odetchnąć. Kurcze, ależ oni są zbudowani!
Po kilku minutach byłam pod gabinetem ojca. Grzecznie zapukałam i nie czekając na odpowiedź wetknęłam głowę do środka.
-Cześć, córka, siadaj- pokazał mi miejsce naprzeciw swojego biurka- Słuchaj, tu masz grafik na najbliższy miesiąc. Treningi, mecze, wyjazdy. Na wszystkich musisz być i co najważniejsze- nie możesz się spóźniać, jasne?- spojrzał na mnie poważnie, a ja pokiwałam głową biorąc od niego plik kartek- Tu jest umowa. Możesz podpisać bez czytania, bo sporządzał ją mój prawnik, więc możesz być spokojna. To znaczy o ile satysfakcjonuję cię taka wypłata- wskazał palcem na dane miejsce.
-Jest okej- powiedziałam z uśmiechem. Nie spodziewałam się, że mogę tu aż tyle zarobić, tym bardziej, że jeżeli w danym dniu jest tylko trening, to pracuję tylko około czterech godzin. Podpisałam umowę i dostałam jeden egzemplarz dla siebie.
-Mieszkania jeszcze nie zdążyłem ci załatwić, więc na razie będziesz musiała pomęczyć się z nami, ale za to auto...- wyjął z kieszeni marynarki kluczyki- Opel Insignia...
-Cooo?- ze zdziwienia aż otworzyłam usta- Wiedziałeś, że marzyłam o tym samochodzie, prawda?- spojrzałam na niego podejrzliwie.
-Powiedzmy, że trochę musiałem się do niego dorzucić, bo klubu nie stać na taką brykę, ale uznaj to za prezent na swoje dwudzieste piąte urodziny- uśmiechnął się szeroko.
-Dziękuję!- pisnęłam i obiegłam biurko, by rzucić mu się na szyję. Co jak co, ale trzeba było przyznać, że mój ojciec miał gest.
-Nie ma za co- pocałował mnie w głowę i wręczył jakieś zwinięte kartki- Plan miasta, na wszelki wypadek- uśmiechnął się- Zaznaczyłem mój dom i halę.
-Dzięki- mruknęłam.
-Masz jakieś plany na dziś jeszcze?- dopytał podając mi jeszcze dowód rejestracyjny.
-Pewnie pojadę przetestować auto i może zrobię mały rekonesans miasta- uśmiechnęłam się szeroko.
-Dobra, ja będę w domu o szesnastej- powiedział, a ja przewróciłam oczami. Od kiedy wracał tak wcześnie z pracy? Czyżby Kasia miała na niego aż taki wpływ?
-To do zobaczenia i dzięki jeszcze raz- pomachałam kluczykami i wyszłam z jego gabinetu.
Wyszłam na parking i zajęłam się szukaniem auta. Sprawdziłam numer rejestracyjny i mój wzrok padł na przepiękny biały samochód. Z uśmiechem od ucha do ucha pobiegłam w jego stronę i wrzuciłam torbę i resztę bibelotów do środka. Zajęłam miejsce po stronie kierowcy i podziwiałam wnętrze, gdy w lusterku wstecznym zauważyłam Karola stojącego kilka metrów dalej. Nie wyglądał najlepiej i w zasadzie poznałam go tylko po numerze na bluzie. Stał z łokciami opartymi o dach samochodu z twarzą ukrytą w dłoniach. Zamknęłam auto i pobiegłam w jego stronę.
-Wszystko w porządku?- zapytałam, kładąc dłoń na jego ramieniu.
-Tak...- odpowiedział cicho posyłając mi lekki uśmiech i odwracając się w moją stronę.
-Przecież widzę...- mruknęłam.
-Powiedzmy... ciche dni...- wsunął ręce do kieszeni dresów i oparł się o auto.
-Chcesz pogadać?- zaproponowałam, choć nie bardzo wiedziałam czy będę mogła mu pomóc. Karol przecząco pokręcił głową.
-Rozumiem- westchnęłam. Wcale mnie to nie zdziwiło, bo dlaczego niby miałby rozmawiać z osobą, którą ledwie co zna?
-To może masz ochotę na małą przejażdżkę? Właśnie dostałam klubowe auto- pomachałam kluczykami i wskazałam na biały samochód, na tyle którego naklejone było logo Skry.
-Chętnie- uśmiechnął się lekko, po czym schował swoją treningową torbę do bagażnika i skierowaliśmy się w stronę Opla. Miałam nadzieję, że to choć trochę poprawi mu ten podły nastrój.



Rety, sama nie mogę uwierzyć w to jaką mam wenę!
Mam nadzieję, że wam się spodoba ;)

Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze, które bardzo karmią Panią Wenę.
Z niecierpliwością czekam na Wasze opinie na temat tego rozdziału.

Buziaki :*

wtorek, 28 lipca 2015

1

Niezgrabnie wygramoliłam się z autobusu zarzucając sportową torbę na ramię. Wiatr głośno i mocno zawiał, więc poprawiłam gruby szalik i rozejrzałam się wokoło. Ani śladu ojca. Szczerze mówiąc nawet mnie to szczególnie nie zdziwiło. Zawsze było wiele rzeczy ważniejszych ode mnie, nawet w Święta Bożego Narodzenia.
Odkąd rodzice się rozwiedli (a od tego momentu minęło już prawie dwadzieścia lat) stałam się główną ofiarą rozpadu ich związku. Oboje mnie kochali, ale pokazywali to w zupełnie odmienny sposób. Mama zawsze pilnowała bym odrobiła lekcje i dbała, bym była ciepło i elegancko ubrana. Tato natomiast odkąd zdobył posadę prezesa klubu siatkarskiego próbował przekonać mnie do siebie prezentami, które (jak uważał) miały wynagrodzić mi jego nieobecność i brak zainteresowania.
Westchnęłam cicho, po czym wyciągnęłam telefon i wybrałam jego numer.
-Córciu, przepraszam- tak brzmiały jego pierwsze słowa.
-Gdzie jesteś?- zapytałam rzeczowo.
-Przeciągnęło mi się spotkanie, nie dam rady cię odebrać...
-Dobra, to co mam zrobić?- zrezygnowana usiadłam na ławce.
-Wiesz co... Mam pewien pomysł. Nie odchodź z przystanku, zaraz ktoś po ciebie przyjedzie, dobrze?
-Jasne- mruknęłam i zakończyłam połączenie- Ciekawe gdzie miałabym pójść w tej dziurze...- dodałam pod nosem, po czym wyjęłam z torby czapkę i naciągnęłam ją na uszy.
Po kilkunastu długich minutach tylko od czasu do czasu przerywanych warkotem samochodowego silnika zatrzymało się przede mną czarne eleganckie auto, z którego po kilku sekundach zgrabnym ruchem wydostał się kierowca, jednocześnie naciskając przycisk przy breloczku do kluczy, by automatycznie otworzyć bagażnik.
-Cześć, Natalia- powiedział chłopak, lekko się uśmiechając. Był mniej więcej w moim wieku i nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że już gdzieś go widziałam. Był bardzo wysoki, więc musiałam solidnie zadrzeć głowę, by na niego spojrzeć.
-Czy to ta scena, w której zaczyna robić się groźnie, a ja powinnam spadać, gdzie pieprz rośnie, bo chcesz mnie zapakować do bagażnika i wywieźć do lasu?- wyrzuciłam z siebie to długie zdanie nie robiąc nawet przerwy na oddech, co wywołało chichot u mojego rozmówcy.
-Jestem tu z polecenia twojego taty, mam cię dostarczyć na halę- mruknął, wyciągając rękę w stronę mojej torby.
-A co zatrzymało szanownego tatusia?- zapytałam opryskliwie, po czym dźwignęłam się z ławki i wymijając zdziwionego chłopaka sama umieściłam bagaż w miejscu do tego przeznaczonym.
-Jakieś zebranie, sam nie wiem- wzruszył ramionami otwierając mi drzwi po stronie pasażera- Prosił, więc jestem.
Chłopak szybko obszedł auto i zajął miejsce na fotelu kierowcy. Uruchomił silnik i zapiął pas, po czym obrócił się w moją stronę.
-Karol- podał mi swoją wielką dłoń.
-Natalia, jak już wiesz- odpowiedziałam siląc się na uśmiech.
Spodziewałam się, że chłopak nie wyrobił sobie o mnie najlepszej opinii. Zresztą trudno mu się dziwić, bo zachowałam się jak rozpuszczona gówniara. Westchnęłam cicho i zapięłam pas.
-Natalio, więc co cię sprowadza do Bełchatowa poza chęcią spotkania się z ojcem?- zagadnął Karol.
-Nic innego- odparłam- Właśnie skończyłam studia i w zasadzie powinnam zająć się szukaniem pracy, ale mama nalegała, bym tu przyjechała...
Tym zakończyłam moją wypowiedź. Wcale nie chciałam dodawać, że musiałam tu przyjechać, bo moja rodzicielka i jej nowy partner wybrali się na Ibizę w celach wypoczynkowych.
W zasadzie jednak wcale nie musiałam. Po prostu chyba chciałam.
Zawsze pragnęłam normalnych relacji z obojgiem rodziców, jednak stale odnosiłam wrażenie, że to nie jest priorytetem mojego ojca. W sumie trudno mu się dziwić- ma nową rodzinę i syna.
-Ooo, a co studiowałaś?- dopytał Karol.
-Filologie hiszpańską- odpowiedziałam, a ten na dłuższą chwilę pogrążył się w swoich myślach, zabawnie marszcząc przy tym nos.
-Coś nie tak?- zapytałam, przyglądając się mu z uwagą.
-Nie, nie- mruknął szybko i zmienił bieg.
Po kilku minutach byliśmy już pod halą, gdzie stacjonował mój ojciec. Karol pomógł mi wyjąć torbę z bagażnika i po chwili odjechał tłumacząc, że musi jeszcze odebrać z uczelni swoją dziewczynę. Podziękowałam i weszłam do środka w poszukiwaniu gabinetu ojca. Mój wzrok padł na mężczyznę siedzącego na ławce naprzeciw wielkich drzwi i przeglądającego coś w telefonie.
-Przepraszam, orientujesz się może, gdzie znajduje się gabinet Konrada Piechockiego?- zapytałam, podchodząc do niego wolnym krokiem i poprawiając ciężką torbę.
-Jasne- podniósł głowę znad ekraniku i wstał. On także był ogromny. Zauważyłam, że koło ławki leży torba treningowa z niewielkim nadrukiem "2 WLAZŁY''
-O kurczę- pomyślałam, po czym dokładnie zlustrowałam jego twarz.
Mimo że mój ojciec był prezesem tak znanego klubu to ja nigdy szczególnie nie interesowałam się sportem.
-Musisz iść tym korytarzem w prawo i za uschniętym kwiatkiem jeszcze raz w prawo- powiedział, szeroko się uśmiechając, a ja zachichotałam.
-Dziękuję- rzuciłam i ruszyłam we wskazanym przez niego kierunku.
-Ale wydaje mi się, że jest zajęty...- usłyszałam jego niepewny głos.
-Może dla mnie znajdzie chwilę, dzięki- posłał mi pełen zrozumienia uśmiech, a ja ponownie się odwróciłam.
Kiedy trafiłam pod gabinet ojca usłyszałam dochodzące ze środka głosy. Ktoś ewidentnie się żegnał. Usiadłam na plastikowym krzesełku i po dwóch minutach drzwi się otworzyły, a zza nich wyłonił się elegancki pan w dystyngowanym garniturze, a za nim mój ojciec.
-Dziękuję- powiedział- Interesy z panem to czysta przyjemność- posłał mu swój firmowy uśmiech.
-Dziękuję, do widzenia- odpowiedział gość łamaną polszczyzną, po czym obrócił się na pięcie i odszedł.
-O, Natka!- dopiero po chwili mnie zauważył- Witaj, dziecko- objął mnie i pocałował w czoło- Bardzo przepraszam, że nie mogłem cię odebrać i w dodatku musiałaś czekać.
-Przywykłam- mruknęłam oschle.
-Już jedziemy do domu. Nie mogę się doczekać, kiedy poznasz Kasię- zresztą ona też nie może się doczekać.
Posłałam ojcu wymuszony uśmiech. Kasia była nową dziewczyną mojego taty.  W przeciwieństwie do niej, ja nie miałam najmniejszej ochoty na jej poznanie. Według mnie jedyną kobietą, która mogła zajmować miejsce u boku mojego ojca była moja mama.
Po dwudziestu minutach jazdy samochodem wysiedliśmy przy wielkim białym domu. Kiedy przekroczyłam jego próg nie mogłam się nadziwić- był urządzony bardzo nowocześnie i elegancko, co w zupełności nie pasowało do stylu mojego ojca. Nagle usłyszałam na schodach tupot szpilek i przede mną stanęła ciemnowłosa kobieta. Zamurowało mnie. Dosłownie, bo dziewczyna na oko była w moim wieku.
-Cześć, jestem Kasia- zatrzepotała rzęsami i niemal siłą chwyciła moją dłoń.
-Natalia- odpowiedziałam, siląc się na miły ton.
-Miło mi cię w końcu poznać, tyle o tobie słyszałam!- zaszczebiotała.
-Ja o tobie nie... I szczerze mówiąc, bez urazy, myślałam, że jesteś trochę starsza- zlustrowałam ją wzrokiem od góry do dołu. Miała na sobie czerwony sweterek z wycięciem w serek, które odsłaniało sporą część piersi i krótką czarną spódniczkę. Przez chwilę przemknęło mi przez myśl, że ojciec być może ma kryzys wieku średniego.
-To chyba nie jest ważne, phawda?- mruknęła- Kochamy się z Konhadem i to jest najważniejsze- oparła się o ramię mojego ojca, a ja o mało co nie wybuchłam gromkim śmiechem. Ta kobieta nie wypowiadała ''r'', co było co najmniej komiczne.
-Tak, tak, phawda- odpowiedziałam, naśladując ją. Zdawałam sobie sprawę, że czasami zachowuję się zupełnie nie na swój wiek, ale po prostu nie mogłam się powstrzymać. Oburzona kobieta zadarła wysoko głowę i oddaliła się do kuchni twierdząc, że przygotuje kolację.
-Bądź dla niej miła- syknął ojciec w moją stronę, a ja przewróciłam oczami.
-Jasna sphawa- zaszczebiotałam, a on tylko pokręcił głową i wskazał mi pokój, w którym zamieszkam.



Jest i pierwszy!
Z niecierpliwością czekam na Wasze opinie :)

Wprowadziłam dopiero dwóch siatkarzy, w dalszych częściach wszystko zacznie się rozwijać.
Macie jakieś upodobania, kogo chcielibyście w tym opowiadaniu? 
Chętnie poczytam :D

Prolog

     W życiu każdego człowieka nadchodzi w końcu taka chwila, w której chce po raz kolejny rozpocząć poszukiwanie siebie i swojego miejsca na ziemi. W szczególnej sytuacji są ludzie, którzy wychowali się w rozbitej rodzinie. Oni razem z chwilą poznania i zbliżenia się do do rodzica, z którym wcześniej nie mieli większej styczności odkrywają w sobie zupełnie inną osobę.
Po to też przyjechałam do Bełchatowa, choć miasto to cały czas było niemal na wyciągnięcie ręki.
Natalia Piechocka, absolwentka filologii hiszpańskiej- to ja.




Na wstępie chciałabym Was przeprosić.
Wiem, że opowiadanie, które pierwotnie pojawiło się na tej stronie nie zostało dokończone, ale zastrzegam, że nie była to moja wina. Wena znikła. Teraz na szczęście wróciła i mam nadzieję, że uda mi się stworzyć tutaj coś sensownego.
Mam nadzieję, że nie straciliście jeszcze wiary we mnie i będziecie towarzyszyć mnie i naszym bohaterom.

Z racji tego, że jestem w liceum i zapewne w roku szkolnym nie będę miała czasu na kontynuowanie tego opowiadania chciałabym zakończyć je najpóźniej we wrześniu.
Postaram się dodawać długie posty, których będzie około dwudziestu pięciu.

Buziaki :*  



OPOWIADANIE JEST FIKCJĄ LITERACKĄ.