poniedziałek, 30 listopada 2015

12

Zaczynało świtać, a ja nadal siedziałam na podłodze w Kurkowej kuchni. Nie płakałam i sama się sobie dziwiłam, ponieważ zazwyczaj wszystko przyjmowałam bardzo emocjonalnie. Wlepiałam wzrok w drewnianą nogę stołu, nie mogąc odnaleźć się w swoich uczuciach. Byłam zła, roztrzęsiona, rozgoryczona, smutna. Było mi żal samej siebie. Wszystko powoli zaczynało układać się w całość.
Mała torebeczka jak gdyby nigdy nic leżała obok. Raz po raz zerkałam w tamto miejsce w nadziei, że zniknie, a ja się obudzę. Nic takiego jednak nie nastąpiło, a ja byłam tym coraz bardziej wściekła.Do głowy przychodziły mi różne pomysły włącznie z przeszukaniem mieszkania w poszukiwaniu większej ilości tego świństwa i telefonem na policję. Na nic jednak się nie decydowałam.
Na zegarze wybiła siódma. Zgięłam nogi w kolanach, coś chrupnęło w nich złowrogo. Nie zważając na to powoli wstałam, zaciskając palce na torebeczce. Stawiając powolne kroki bosymi stopami ruszyłam w stronę sypialni. Bartek spał spokojnym snem, obrócony twarzą w moją stronę. Położyłam dłoń na jego nagim ramieniu dotykając wyrysowanego czarnym tuszem wilka, ale natychmiast ją cofnęłam. Chodząc na palcach pozbierałam wszystkie swoje rzeczy i ubrałam się. Byłam już przy drzwiach oddzielających sypialnię z korytarzem, gdy usłyszałam jego głęboki głos:
-Nie uważasz, że powinnaś zostawić chociaż jakąś karteczkę, uciekinierko?-podskoczyłam lekko przestraszona i obróciłam się w jego stronę z uśmiechem, co zapewne wziął za dobry znak- Zobaczymy się jeszcze dziś?- przeciągnął się.
-Nie spotykam się z ćpunami- rzuciłam szorstko.
Kurek zamarł w bezruchu z rękami nad głową i przez dłuższą chwilę patrzył na mnie beznamiętnym wzrokiem.
-Słucham?- powiedział w końcu. Westchnęłam cicho i wyjęłam z kieszeni niewielką foliówkę. 
-Nie grzebałam ci w portfelu- mruknęłam- Po prostu wystawało z niego moje zdjęcie, a kiedy chciałam je odłożyć wypadło to- mój ton był spokojny i rzeczowy.
- Natalka, to nie tak, przysięgam!- Bartek wyskoczył z łóżka i stanął naprzeciw mnie. Wyciągnął ręce w moją stronę, a ja odruchowo wykonałam krok w tył.
-Nic dziwnego, że jesteś agresywny i często się denerwujesz. Po amfie to się zdarza- uśmiechnęłam się ironicznie- Ja jednak w ogóle cię nie znam, Bartek...- westchnęłam. Zapadła dłuższa cisza, podczas której staliśmy nieruchomo naprzeciw siebie. Gdy w końcu odzyskałam głos, był on chrapliwy i nieprzyjemny- Nic tu po mnie...- rzuciłam, po czym udałam się w stronę korytarza.
-Natalia, proszę cię...- Kurek przyodziany wyłącznie w slipki wybiegł za mną. Udając, że go nie słyszę założyłam płaszcz i zawiesiłam szal na szyi- Wczoraj powiedziałaś, że mnie kochasz! To już nieaktualne?
-Wczoraj jeszcze myślałam, że cię znam, a teraz okazuje się, że jesteś zupełnie obcym mi człowiekiem- wychrypiałam.
-Proszę, nie mów tak- odrzekł śmiertelnie poważnym tonem- Przecież wiesz, że to nie prawda. Spodziewałam się potoku słów, tłumaczeń, nawet tych najbardziej bezsensownych. Nic takiego jednak nie miało miejsca. Bartek spokojnie stał naprzeciw mnie i powoli kręcił głową. Już nic więcej nie dodał.
-To twoje?- zapytałam szorstko.
-Nie- odpowiedział natychmiast. Z rozpaczą wpatrywał się we mnie swoimi niebieskimi, jeszcze zaspanymi oczami.
-Więc czyje?
 -Nie mogę ci powiedzieć.
-Tak właśnie myślałam- prychnęłam i szybkim krokiem ruszyłam w stronę drzwi, które otworzyłam z impetem. Na progu stała blondynka z dłonią zawieszoną na wysokości klamki.  Od razu ją poznałam. Była to Ola- była dziewczyna Karola.
-Co ty tutaj robisz?- warknęłam na nią. Mimo że byłam wściekła na Kurka, nie wiedziałam, co myśleć o całej tej sytuacji to nie chciałam, by ona tu była. Nie chciałam tu żadnej obcej kobiety. Nie chciałam, by go pocieszała i spędzała z nim czas. Miałam ochotę zamknąć jej drzwi przed nosem i czekać w tym mieszkaniu aż Bartek powie mi prawdę, chociażby najgorszą.
Blondynka mierzyła mnie wzrokiem od góry do dołu i uśmiechała się złośliwie. Ja nie pozostawałam jej dłużna- przyjrzałam się jej uważnie- spod rozpiętej kurtki wystawały idealnie dopasowane ubrania, miała nienaganny makijaż i ładne, duże oczy.
-Dokładnie to, co ty robiłaś u mojego chłopaka. Zajmuję twoje miejsce- wyszeptała jadowicie. Ze zdziwienia aż wybałuszyłam oczy, co wywołało jeszcze szerszy uśmiech na twarzy dziewczyny. Bezceremonialnie mnie wyminęła i zarzuciła ręce na szyję Bartka. Nie mogłam na to patrzeć. Wyszłam z mieszkania, z całej siły zatrzaskując za sobą drzwi. Gdy tylko weszłam do windy na moich policzkach pojawiły się łzy. Spojrzałam w lustro. Wyglądałam okropnie- potargane włosy, blada, w niektórych miejscach zaczerwieniona, cera, niedbale zarzucony szal. W niczym nie mogłam równać się z Olką.
Wysiadłam z windy nie wiedząc czy byłam bardziej smutna czy też wściekła. Łzy cały czas spływały strugami po mojej twarzy ograniczając widoczność. Wyciągnęłam z kieszeni płaszcza kluczyki i zasiadłam za kierownicą samochodu. Chciałam otrzeć mokre policzki, gdy zorientowałam się, że nie mam torebki. Została w mieszkaniu Bartka. Pod żadnym względem nie chciałam tam wracać i pomyślałam, że poproszę któregoś z chłopaków żeby ją dla mnie odebrał.
W domu byłam po trzydziestu minutach. Jechałam powoli, bo łzy ograniczały mi pole widzenia, a na drodze było ślisko. Od razu po wejściu do budynku poczułam słodki zapach dochodzący z kuchni. Rzuciłam płaszcz na półkę i ruszyłam w stronę łazienki celem doprowadzenia się do porządku przed porannym treningiem. Drogę jednak zagrodził mi Karol. Od razu spuściłam głowę i wbiłam wzrok w podłogę.
-A gdzie to się było?- zapytał wesołym tonem- Jesteś głodna? Zrobiłem racuchy, jeszcze kilka zostało- lekko pokręciłam głową i wykonałam gest ręką, niemo prosząc go, by się przesunął- Co się stało?- zapytał.
-Nic- wyszeptałam. Wiedziałam, że i tak łatwo wszystko ze mnie wyciągnie. Jeśli nie teraz, to po treningu. Byłam w kompletnej rozsypce i bardzo potrzebowałam z kimś porozmawiać. Nie byłam jednak przekonana czy Karol był odpowiednią osobą. Nie mogłam przecież powiedzieć mu, że jego była dziewczyna złożyła jego ''serdecznemu przyjacielowi'' poranną wizytę.
-Przecież widzę...- Kłos chwycił moją brodę i uniósł ją, bym na niego spojrzała- No i czego ryczysz, głupia?- westchnął ciężko i przyciągnął mnie do siebie, mocno przytulając. Po chwili odsunęłam się od niego i bez słowa udałam w stronę łazienki. Tym razem już nie próbował mnie zatrzymać. Prysznic podziałał na mnie orzeźwiająco. Miałam wrażenie, że wraz z gorącą wodą spływa ze mnie część napięcia, wściekłości i bezsilności. Nadal czułam na ciele dotyk Bartka, a stojąc przed lustrem bezwiednie dotykałam ust i przyglądałam się lekko zaczerwienionej po prawej stronie szyi. Gdy wyszłam z łazienki było za kwadrans dziewiąta. Miałam piętnaście minut, by dojechać na halę.
Na miejsce dotarłam z piętnastominutowym spóźnieniem czując, jak burczy mi w brzuchu. Mimo to nie byłam głodna i czułam, że każda próba wepchnięcia w siebie czegokolwiek skończyłaby się fiaskiem, bo nie miałam siły, by mówić, a co dopiero połykać. Byłam wrakiem siebie, co nie uszło uwadze trenera ani chłopaków, a moje czerwone oczy tylko potwierdzały ich przypuszczenia, że działo się coś złego.
-Natalia, ty chyba jesteś chora- rzekł Falasca, gdy słabym głosem próbowałam przetłumaczyć to, co powiedział, jeszcze nim zaczęła się rozgrzewka- Chyba przydałoby ci się kilka dni wolnego.
-Nie- pokręciłam stanowczo głową- Dam radę. Przepraszam, już się ogarniam- spróbowałam się uśmiechnąć, ale chyba nie wyszło mi to najlepiej, bo chłopaki mimo że przecież nic nie rozumieli, to patrzyli na mnie krzywo. Żaden jednak się nie odezwał.
-Gdybyś jednak doszła do wniosku, że potrzebujesz to pamiętaj, że dam sobie radę. Jestem całkiem niezły z pantomimy- udał, że jest zamknięty w pudle, co wywołało mój szczery śmiech.
-Będę pamiętać, dziękuję- uśmiechnęłam się do niego serdecznie- A wy, chłopaki, do roboty!- krzyknęłam, klaskając w ręce. Doszłam do wniosku, że nie mogę swoich problemów osobistych przenosić do pracy i za wszelką cenę muszę być twarda choć kosztowało mnie to bardo wiele wysiłku. Nie chciałam przecież tłumaczyć wielkoludom, co się stało. Nie chciałam mieszać ich w tą brudną sprawę. Nie miałam pojęcia czy coś o tym wiedzą, a nie chciałam pytać.
Dwie godziny później wyszłam z hali. Zatrzymałam się i uniosłam głowę ku niebu, zamykając oczy. Chłodny wiatr muskał moją twarz i zapuchnięte powieki. Mocno wciągnęłam do płuc zimne powietrze czując, jak drapie moje gardło.
-Natalka...- usłyszałam spokojny głos za mną. Od razu go poznałam. Szybko otworzyłam oczy i opuściłam głowę.
-Idź stąd- powiedziałam stanowczo, nawet się nie odwracając. Ruszyłam w stronę auta.
-Proszę cię, daj mi dwie minuty- dopadł mnie, gdy już ciągnęłam za klamkę drzwiczek. Stanowczo je przytrzymał, uniemożliwiając otworzenie ich. Podał mi torebkę, w której rozpoznałam swoją własność. Chwyciłam ją stanowczo i wydusiłam:
-Z największą uwagą słucham twoje pierdolenia. Może w końcu powiesz coś sensownego- spojrzałam na niego wyzywająco i oparłam się o auto, udając ogromne zainteresowanie swoimi paznokciami.
-Ja nie mogę powiedzieć ci skąd to miałem, ale zapewniam cię, że to nie moje...- zaczął powoli- Musisz dać mi trochę czasu na poukładanie tego, ale jeżeli nadal ci na mnie zależy to chyba to zrozumiesz, prawda?- zza pleców wyjął duży bukiet czerwonych róż i niemal na siłę wcisnął mi go w ręce.
-Co Olka robiła w twoim mieszkaniu?- zapytałam stanowczo, odkładając kwiaty na dach samochodu.
-Ja... Ona... To jest skomplikowane...- westchnął- Tutaj też musisz mi zaufać...
-Bartek, próbujesz robić ze mnie idiotkę?- warknęłam- Co ty sobie wyobrażasz? Że ja głupia jestem?- zaśmiałam się rozpaczliwie- Mam nadzieję, że dobrze bawiłeś się moim kosztem. Ale słów kocham cię nie rzuca się na wiatr, zapamiętaj to sobie.
-Przecież to nie tak!- rozłożył ręce.
-Dobra, weź, Kurek... Bzyknęliśmy się, fajnie było, a teraz spadaj- uśmiechnęłam się słodko i szarpnęłam za klamkę, wymuszając jego odsunięcie się.
-Przestań, nie mów tak... Proszę cię...
-Daj mi już spokój!- krzyknęłam- Najpierw zatruwałeś mi życie, potem przeleciałeś, a teraz okazałeś się ćpunem. Masz jeszcze coś do powiedzenia?- syknęłam i nie czekając na odpowiedź, dodałam: - A tego wiechcia to możesz sobie wiesz gdzie wsadzić- cisnęłam kwiatki pod jego nogi i szybko wsiadłam do samochodu.

Kolejne trzy dni minęły względnie spokojnie. Względnie, ponieważ gdy tylko miałam wolną chwilę popadałam w otępienie i zanurzałam się w swoich myślach, po raz kolejny rozpamiętując to, co niedawno miało miejsce. A tych chwil miałam całkiem sporo, ponieważ tak jak radził Falasca wzięłam kilka dni wolnego. Jednak nie dałam sobie rady. Czułam się okropnie, cały czas siedziałam w domu zamykając się w swoim pokoju, po raz tysięczny wszystko analizując. Nie chciałam słyszeć o jakimkolwiek wyjściu, ignorowałam telefony od Winiarskich, Nowakowskich i mojego ojca, który każdego dnia próbował zaprosić mnie do siebie. Czułam, że wiedział, że coś jest nie tak, ale chyba nie chciał głębiej w to wnikać, dlatego pokazywał mi, że się interesuje, ale nic na siłę. Byłam mu za to naprawdę wdzięczna.
Karolowi, który posiadał niezwykły dar przekonywania, na całe szczęście tym razem nie udało się wyciągnąć ze mnie tego, co leży mi na sercu. Unikałam go na tyle, na ile było to możliwe podczas mieszkania w jednym domu. Jednak już w sobotę odkryłam, że Kłos nie dał wyprowadzić się w maliny i wezwał posiłki. Obudziłam się około dziesiątej i resztkami silnej woli zmusiłam do wygramolenia z łóżka. Spięłam włosy w niedbały kok i w pomiętej piżamie wyszłam do kuchni, by przyrządzić napój czyniący cuda- kawę. Trąc oczy weszłam do pomieszczenia, skąd dobiegały odgłosy rozmowy i tłumiony śmiech. Jak ogromne było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam siedzącą przy stole Olę Nowakowską.
-Eee, hej, dzień dobry- powiedziałam nieśmiało.
-Oo, Natka! Dzień dobry!- Ola podbiegła do mnie i mocno uściskała- Jak się masz?- obrzuciła mnie uważnym spojrzeniem.
-Bywało lepiej- odburknęłam wzruszając ramionami i wstawiając wodę na kawę.
-O nie. Nic z tych rzeczy- Nowakowska szybko pobiegła do mnie i wyłączyła czajnik- Ubieraj się, wychodzimy- powiedziała dziarskim tonem.
-Nie obraź się, ale jakoś nie mam ochoty- westchnęłam, opierając się o szafkę.
-Uważam, że to świetny pomysł- przemówił Karol, który do tej pory siedział zupełnie cicho.
-Uważam, że to babska sprawa- Ola wytknęła mu język, ale już po chwili szeroko się do siebie uśmiechali- To jak?- spojrzała na mnie wyczekująco. Lekko skinęłam głową. Doszłam do wniosku, że muszę to w końcu z siebie wyrzucić. Tak więc niecałą godzinę później siedziałyśmy już na miękkich fotelach w przytulnej kawiarni nad dwoma ogromnymi filiżankami parującej kawy.
-Mów- zachęciła mnie Ola i naprawdę nie musiała dwa razy powtarzać. Otworzyłam się przed nią jak drzwi do Hell's Kitchen.
Opowiedziałam o tym, co znalazłam w portfelu Bartka i o tym, że nie chciał się z tego tłumaczyć. Wspomniałam także o tym, że nadal nie wiem, co takiego wydarzyło się kiedyś między Kurkiem a Kłosem, że pałają do siebie tak ogromną niechęcią i że stale mnie to nurtuje. Gdy skończyłam dziewczyna nawet nie wydawała się zaskoczona. Powoli mieszała łyżeczką w swojej filiżance, uparcie patrząc w wiszący na ścianie brzydki obraz.
-Powiesz coś?- zapytałam w końcu.
-Słuchaj, Natalia- Ola z głośnym brzękiem odłożyła łyżeczkę na spodek- Żaden z nich nie powie ci dlaczego tak się nie lubią, więc wydaje mi się, że ta niechlubna rola musi przypaść mnie, choć wiem, że Piotrek mnie zatłucze...- westchnęła cicho.
-Mówże!- jęknęłam, czując dreszczyk ekscytacji.
-Eh, okej...- otoczyła dłońmi niewielką filiżankę- To jest tak, że Ola zna się z Bartkiem już od bardzo, bardzo dawna. W zasadzie do Kurek poznał ją z Karolem... nieważne. Ona zawsze lubiła się bawić, eksperymentować i próbować nowych rzeczy. Bartek, jasne, też lubił się zabawić, wiadomo jak to jest, kiedy jest się młodym. Tyle, że on w przeciwieństwie do niej znał umiar i wiedział, kiedy powinien przestać. Przyjaźnili się, więc wiele rzeczy robili razem, wiesz, pierwszy papieros, pierwsza trawka. I to wszystko było okej, dopóki Ola nie zaczęła bawić się z poważniejszymi używkami, z którymi Bartek nie chciał, a jako początkujący siatkarz- sportowiec- przede wszystkim nie mógł mieć kontaktu- spojrzałam na nią pytająco- No zaczęła wciągać. Głównie koka i amfa. Bartek próbował ją z tego wyciągnąć wszelkimi siłami. Powiedział o tym jej rodzicom, którzy załatwili jej odwyk i to pomogło na jakiś czas, ale w końcu i tak do tego wróciła. Wiesz... ćpun za zawsze pozostanie ćpunem- Ola narysowała w powietrzu cudzysłów- Dopiero kiedy poznała Karola wszyscy mieli wrażenie, że zupełnie się z tego otrząsnęła. Wiesz, jakby zamieniła amfę na oksytocynę... I wszystko było świetnie przez jakieś sześć lat... Wtedy poszła z Bartkiem na jakąś imprezę i tam Kurek poznał ją z jakimś chłopakiem... Strasznie spodobał jej się jego sposób bycia i imponowało jej..- westchnęła i na chwilę zamilkła- To, że jest dilerem... I już na maksa wciągnął ją w ten syf do tego stopnia, że sama zaczęła dilować. I wpadła- po tych słowach zaległa dłuższa cisza- Z tego co wiem, to był niezły raban. Policja w środku nocy, przeszukanie domu, ich samych... Oczywiście znaleźli to świństwo, a Karol, by pokazać jaki jest wielki i wspaniałomyślny, wziął to wszystko na siebie...- zakryłam usta dłonią- Nie wiem, on chyba nie do końca przemyślał konsekwencje jakie mogły z tego wypłynąć... Na szczęście udało się ich uniknąć. Wiesz, to Polska.  Prezes sypnął parę złotych tu, parę tu i wszystko można załatwić... Przecież nie można dopuścić do takiego skandalu z udziałem reprezentanta kraju... Sprawa została wyciszona i nikt poza reprezentacją tego nie wie- położyła swoją dłoń na mojej- I tak też musi pozostać.
Lekko skinęłam głową, w której miałam ogromny mętlik.
-Olka nadal utrzymuje kontakt z tym typem i nikt, dosłownie nikt, nie jest w stanie jej tego wyperswadować. Nawet Bartek, który tak wiele dla niej zrobił i wyciągnął ją już z niejednego bagna w tej sytuacji chyba jest bezsilny...
-Ona dalej diluje?- zapytałam cicho. Z tego wszystkiego aż zaschło mi w ustach. Ola wzruszyła ramionami.
-Nie mam bladego pojęcia- przyznała- Wiem, tylko, że Karol winą za to wszystko obarcza Bartka. Za wszystko od poznania jej z tym typem, po ich rozstanie, choć tak naprawdę on nic celowo przecież nie zrobił...
-Ola, mam do ciebie jeszcze jedno pytanie...- powiedziałam nieśmiało.
-No słucham cię- dziewczyna uśmiechnęła się zachęcająco.
-Czy... Tylko się ze mnie nie śmiej i nie weź mnie za wariatkę, dobrze?- zagryzłam wargi, a Ola lekko skinęła głową- Czy między Olką, a Bartkiem kiedykolwiek coś było?- niemalże wyszeptałam to pytanie.
-Dlaczego pytasz?- zdziwiona Nowakowska potrząsnęła głową.
-Bo... tego poranka, kiedy pokłóciłam się z Bartkiem o to, co znalazłam ona przyszła do jego mieszkania i rzuciła takie dwuznaczne zdanie, które mogłoby mi to sugerować...- powiedziałam cichutko, z oczami wbitymi w resztki kawy na dnie filiżanki.
-Chyba ogłupiałaś- Ola wyglądała na bardzo rozbawioną- Jeśli Kurek kogoś uważa za przyjaciela to jest to równoznaczne z friendzonem głębokim jak jezioro Hańcza- zachichotała, a i na mojej twarzy wykwitł uśmiech.
W domu Karola byłyśmy koło piętnastej. Chłopaków nie było, mieli popołudniową siłownię. Okazało się, że Ola przyjechała ze swoim mężem, którego już od rana nie było w domu, bo ''nadrabiał zaległości towarzyskie''.
-Jakkolwiek by to nie brzmiało- mruknęła Ola i z udawaną irytacją przewróciła oczami. Zrobiłyśmy dość spory obiad, nie wiedząc ile tak naprawdę nasze głodomory zjedzą.
Godzinę później rozległ się dzwonek do drzwi. Jako, że Ola przyprawiała właśnie sos do spaghetti, ja poszłam otworzyć. Nade mną stała cała zgraja wielkoludów.
-Łołołoło, co za blask tam strzelił z drzwi?- Igła stojący najbliżej, chwycił mnie w ramiona udając, że coś bardzo razi go w oczy- Jak się czuje nasza najlepsza na świecie tłumaczka?- uniósł mnie nad ziemię.
-Igła, nie przez drzwi!- pisnęłam i już po chwili poczułam jak robi duży krok w stronę wnętrza domu. Postawił mnie na ziemi, potargał moje włosy i już po chwili ruszył w stronę kuchni mrucząc coś o tym, że młoda pani Nowakowska powinna iść do jakiegoś ''Mam talenta''.
-Dobrze cię widzieć nawet taką krzyczącą- Winiar przytulił mnie mocno i pocałował w czubek głowy- Kiedy do nas wracasz, co?- zapytał z troską.
-Już w poniedziałek- uśmiechnęłam się do jego szarej bluzy- Wejdź dalej, zapraszam- wskazałam dłonią na dalsze wnętrza.
-Mnie też tak ładnie przywitasz?- zapytał Karol, rzucając torbę pod nogi.
-Właź ty mi tu, bo ja tu widzę mojego ukochanego Piotrusia!- pisnęłam, rzucając się na szyję Nowakowskiemu.
-Ohohoho, jaka ożywiona! Wystarczył jej tylko Pit- zaśmiał się Kłos, a ja odwróciłam się tylko po to, by wypiąć mu język.
-Wchodźcie dalej- zachęciłam ich, a sama pobiegłam do kuchni, by zastąpić Olę.
Okazało się, że mimo i tak dużej ilości jedzenia jaką przygotowałyśmy, było go zdecydowanie za mało. Zamówiliśmy jeszcze trzy pizze i siedząc w salonie zajadaliśmy, co chwila śmiejąc się z kolejnego żartu Ignaczaka. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Otworzę- zasygnalizowałam i ruszyłam w stronę korytarza, po drodze potykając się o wyciągnięte nogi Winiara. Zaśmiewając się z komentarza Igły powlokłam się holem i trzymając się za bolącą przeponę otworzyłam drzwi. Stał w nich Bartek. Przełknęłam głośno ślinę i patrzyłam na niego czując, jak chłodny wiatr z zewnątrz domu smaga całe moje ciało.
-Cześć...- powiedział nieśmiało.
-Cześć- odpowiedziałam wyzywającym tonem.
-Mogę wejść?- zapytał, a ja miałam wrażenie, że w salonie nagle zrobiło się podejrzanie cicho. Wzruszyłam ramionami i przepuściłam Kurka, by w końcu móc zamknąć drzwi.
-Chyba musimy porozmawiać- powiedział cicho, zdejmując kaptur.
-Och, doprawdy? W końcu dojrzałeś do tego, by powiedzieć mi prawdę? Nie musisz się wysilać. Ja wszystko wiem. I nie rozumiem dlaczego nie chciałeś mi tego od razu wytłumaczyć, tylko czekałeś aż pomyślę sobie nie wiadomo co.
Kurek obrzucił wzrokiem kurtki i wielkie buty stojące w korytarzu.
-Możemy wejść do twojego pokoju?- zapytał.
-A czego się wstydzisz?- niemalże krzyknęłam- Przecież wszyscy o tym wiedzą! Reprezentacyjna tajemnica, tak?- warknęłam, a Bartek spojrzał na mnie przerażony.
-N... nie rozumiem- wyszeptał, niemal nie ruszając wargami.
-Nie udawaj Greka!- spojrzałam na niego z wyrzutem- Dlaczego nie powiedziałeś mi o Olce?! Ja myślałam, że ty jesteś ćpunem...- po moich policzkach zaczęły cieknąć łzy- Dlaczego mi nie wytłumaczyłeś?
-Kurwa, Natalia...- Bartek głośno wypuścił powietrze i wsunął palce we włosy kilkukrotnie je przeczesując- Słuchaj, powiedziałaś, że mnie kochasz, a odwróciłaś się od razu, gdy zaszło prawdopodobieństwo, że jednak nie wszystko jest ze mną okej...- uśmiechnął się blado.
-Aha, czyli to wszystko moja wina, tak?!- pisnęłam- Moja wina, że nie chciałeś mi niczego wytłumaczyć? Co innego mogłam sobie pomyśleć?!
-Nie zamierzałem mówić nikomu o problemach Oli, bo jest moją przyjaciółką i prosiła mnie o to. Nie jest idealna, ale stara się. Nawet nie wiesz jak ciężko jest zerwać z tak poważnym nałogiem, jakim jest narkomania...
-Ja to wszystko rozumiem, tylko zastanawiam się dlaczego postawiłeś ją przede mną. Ty też powiedziałeś, że mnie kochasz, a nie zrobiłeś nic żeby uratować to, co było... chyba było...
-Przepraszam cię, Natalia. Wiem, że nawaliłem... Cholernie spieprzyłem sprawę- ukrył twarz w dłoniach- Nawet nie wiesz jak było mi ciężko, ale dobrze wiesz, że przyjaźń i miłość to dwie różne sprawy i czasami trzeba skrzywdzić jedną osobę, by ratować drugą... Wiem jak to brzmi, ale wcale nie postawiłem Oli ponad tobą. Po prostu nie chciałem, by ktoś jeszcze dowiedział się o jej przeszłości i patrzył na nią przez pryzmat ćpunki- wyszeptał- A ona po prostu jest chora...- dodał po dłuższej pauzie i westchnął cicho- Przepraszam...
Łzy wielkie jak grochy płynęły po moich policzkach i nie mogłam ich powstrzymać. Tak bardzo chciałam wierzyć w tłumaczenia Bartka, które wydawały mi się całkiem logiczne. Kochałam go. Tego byłam pewna. Nie potrafiłam żyć bez niego i wybaczyłabym mu wszystko.
Wspięłam się na palce, zarzuciłam ręce na jego szyję i wtuliłam się w niego najmocniej jak tylko potrafiłam.
-Błagam cię, tylko mów mi wszystko...- wyszeptałam do jego ucha. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że Kurek nie odwzajemnił uścisku. Odsunęłam się, a on stał nieruchomo, z rękoma opuszczonymi wzdłuż ciała. Lekko pokręcił głową uśmiechając się tak, jakby nie wierzył w to, co właśnie ma się zdarzyć.
-Mówić ci wszystko...- przetarł oczy- Wyjeżdżam do Włoch- rzucił nie patrząc na mnie.
-C...Co?- w jednej chwili po raz kolejny zawalił się cały mój świat. Dopiero co go odzyskałam, a wszystko wskazywało na to, że po raz kolejny mam stracić.



   


Cześć. Przede wszystkim chciałabym przeprosić Was za dość długą jak na mnie nieobecność.
Mam nadzieję, że nie pomyśleliście sobie, że Was opuściłam :D
Ten rozdział pisało mi się naprawdę ciężko i dlatego zajęło mi to aż tyle czasu.
Ale cóż, opinię jak zwykle pozostawiam Wam.


Tylko nie bijcie, nie bijcie mnie :c



Do Annie:
Przepraszam, Kochana, za zaniedbania w czytaniu Twojego bloga, ale ostatnio nie mam na nic czasu! Obiecuję poprawę, na pewno przeczytam i dam Ci znać jak wrażenia :)

14 komentarzy:

  1. Zabije, udusze, powiesze i jeszcze coś wymysle...
    Ja się pytam dlaczego musiałaś aż tak namieszać?
    Chociaż Bartek był szczery jeśli chodzi o wyjazd do Włoch. Niech porozmawia z Nat i spróbuję namówić ja na to żeby pojechała z nim....
    Ale to tylko moje marzenie...
    Życzę ci wenki i czekam na kolejny rozdział :* pozderki :***

    OdpowiedzUsuń
  2. Halo! Co tutaj się dzieje? Pod koniec już myślałam, że wszystko będzie okey, a tu nagle Bartuś wyskakuje z tymi całymi Włochami..! Ja się tak nie bawię! -.- Masz mi go jakoś zatrzymać w Polsce! Nie wiem jak, ale on nie może nigdzie wyjechać!
    W innym wypadku Cię znajdę! :D Z tym mogę mieć pewien problem, ale dla chcącego nic trudnego :D
    A wracając do rozdziału, to pomijając końcówkę, to jest świetny *_* !
    Z niecierpliwością czekam na następny! :]]]]
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ohohohohooh, poczułam się zagrożona.
      A groźby są karalne! :D
      Dziękuję za miłe słowa :*

      Usuń
  3. Melduję się :)
    Rozdział świetny, ale... czy ty chcesz, żebym ja ci za tą klawiaturą na zawał zeszła?
    Kurczę, dlaczego zawsze, jak jest już teoretycznie dobrze, praktyka okazuje się taka, że wszystko się miesza? Bartek ma zostać w Polsce i ja w ogóle innej wersji wydarzeń nie przyjmuję :D Końcówka po prostu... jak mogłaś? :D Niech oni się jakoś dogadają albo coś... Nie wiem, jak to zrobisz, co wymyślisz, ale masz go zatrzymać w kraju.
    Czekam na kolejne!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musi być troszkę akcji, bo inaczej byście się zanudzili :P
      Wiem, udusicie mnie i poćwiartujecie XDD

      Usuń
  4. oj to za tą wiadomość na pewno wyrzuci go z mieszkania czekam na kolejny rozdział nooo już doczekać się nie mogę następnego rozdziału PS oni muszą być razem
    pozdrawiam i do następnego

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku kocham to opowiadanie, jestem ciekawa jak zareagowała Natalia po tym co powiedział Bartek.
    Życzę weny :) pozdrawiam i czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. U mnie od dziś nowy rozdział. Ola i Bartek są w niebezpieczeństwie. Czy sobie poradzą?
    http://you-and-me-forever.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytałam cały blog. Jest suuuuuuuuuperrrrr. *.*

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejka!
    Wybacz, że jestem dopiero teraz, ale wypłakiwałam sobie oczy przez ciebie, olałaś mój rozdział.
    A tak na serio to prostu pisałam szóstkę u siebie (dwa tygodnie dziobałam), ale już jestem. Dobrze, że wyrobiłam się przed nowym.
    No zobacz, no niewiele się pomyliłam, byłam tak blisko! A to Olka, wieczne problemy! Narkomanka, a do tego zdradziła Karola, który przecież własną głową ryzykował. Co za niewdzięczna dziewucha! Wszyscy się nad nią roztrząsali, a ona bawiła się w najlepsze, mając wszystko w dupie. No świetnie. Przyjaciółka, dziewczyna, którą obaj powinni olać. A do tego ta krzywa akcja, przedstawienie przed Natalią.
    Dobrze, że Bartek jednak się ogarnął, bo miałam ochotę przywalić mu stopą z półobrotu w twarz. Tak w sumie, to nie udałoby mi się pewnie z uwagi na moje 155 cm wzrostu.
    Ale już się zaczęło układać, no już dobrze było. Ale nie. Jakiś wyjazd, teraz ty odwalasz szopkę. No matko.
    Może niech ona z nim jedzie, co? (przypominam o pomyśle z samolotem, lądującym bez kół Andrzejem...)
    Czekam na następny.
    A jutro coś u mnie, koło 15. Może tym razem WPADNIESZ.

    Buzieki :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Przepraszam, ale sama dziobię, bo już miał być kolejny rozdział, a jakoś nie mogę się zebrać :c Obiecuję, że dziś przeczytam piątkę i skomentuję (najpóźniej jutro) :*

    OdpowiedzUsuń