wtorek, 20 października 2015

8

-To ma być ta cena, jaką zapłacę za twoje milczenie?- prychnęłam- Dobra, gdzie jest drugie dno,  hmm?
-Nie ma. Po prostu nie chcę iść sam, bo nie wypada i pomyślałem, że mogę cię wykorzystać- zaśmiał się- w jego mniemaniu- złowieszczo.
-Okej, chętnie pójdę. Lubię tańczyć- zgodziłam się wzruszając ramionami.
-To super. Ja też uwielbiam i podobno wychodzi mi to całkiem nieźle- mruknął, luzując uścisk- Już się nie mogę doczekać.
-Powiedziałam, że lubię tańczyć, a nie, że potrafię- tym razem to ja zaśmiałam się złowieszczo.
Szczerze mówiąc- nawet gdyby mnie nie zaszantażował to i tak chętnie wybrałabym się z nim na to wesele. Kurek zaprosił mnie na wesele swojego przyjaciela, na którym będzie świadkiem... Gdzie to napisać?- prychnęłam pod nosem wychodząc z hali. Dzisiejszy trening był wyjątkowo przyjemny, aczkolwiek irytował mnie Bartek, który stale pojawiał się nie wiadomo skąd i szeptał do ucha różne dziwne rzeczy, przez które myliłam się w tłumaczeniu niektórych zwrotów, a prawdziwą salwę śmiechu wywołał frazes ''rozciągamy mięsień piwny''.

            Przed dwunastą zaparkowałam pod domem Karola i zaczęłam zastanawiać się dlaczego właściwie nie jeździmy na trening jednym autem, co byłoby bardziej ekonomiczne i mniej szkodliwe dla środowiska. Uśmiechnęłam się pod nosem zastanawiając się, co nagle wzięło mnie na bycie ekolożką. Zatrzasnęłam drzwi samochodu i zajęłam się poszukiwaniem kluczy w przepastnej torbie, gdy przed bramą pojawiła się taksówka. Zdziwiona zaprzestałam czynności i czekałam na rozwój sytuacji. Po chwili z auta wysiadł nie kto inny jak Kurek i z szerokim uśmiechem na twarzy zmierzał w moim kierunku.
-Już się stęskniłeś?- syknęłam.
-Pomyślałem sobie, że pewnie od razu zajmiesz się wyborem sukienki na wesele Pita i chciałem ci pomóc żebyś nie przyniosła mi wstydu- powiedział, otwierając furtkę i patrząc na mnie zmrużonymi oczami.
-To prawda, miałam chwilę zawahania odnośnie tego jak się ubrać, ale w końcu postawiłam na worek na ziemniaki, bo będzie podkreślał moją karnację- uśmiechnęłam się złośliwie. Bartek wybuchnął głośnym śmiechem, a ja zmierzyłam go sceptycznym spojrzeniem i powróciłam do poszukiwania kluczy.
-A tak poważnie to przyjechałem po moje rękawiczki- powiedział, gdy już się uspokoił.
-Co?- w pierwszej chwili nie zrozumiałam- Musisz dbać o swoje paluszki, tak? Co to by było gdyby odmarzły ci wraz z tym co rzekomo masz na dole- warknęłam.
Sama nie wiedziałam dlaczego byłam tak kąśliwa w stosunku do niego, bo przecież bardzo go lubiłam. Pocieszało mnie jednak to, że on nie był w stosunku do mnie dłuższy i odwdzięczał się pięknym za nadobne.
-Oj, rzekomo mam sporo tam- mruknął puszczając mi oczko i zbliżając się do mnie na niebezpieczną odległość.
-Jesteś pojebany, Kurek- wydusiłam dławiąc się śmiechem i ruszając w stronę schodów- Powinny być gdzieś tu...- powiedziałam po kilku chwilach, stojąc na czubkach butów w korytarzu i z trudem grzebiąc w wysoko zamontowanej półce. Siatkarz stał oparty o drzwi i zdaje się- ani myślał mi pomóc.
-Może łaskawie przestałbyś gapić się na mój tyłek i pomógł mi skoro masz już te parszywe dwa metry?- syknęłam.
-Dlaczego niby miałbym ci pomóc? A tak poza tym to masz całkiem zgrabną pupcię- wymruczał. W końcu wymacałam rękawiczki i rzuciłam je w twarz siatkarza.
-Wynocha- warknęłam- Tylko psujesz mi nerwy ty wypierdku mamuta!
Bartek dostał takiego ataku śmiechu, że osunął się po ścianie kryjąc twarz w dłoniach, a gdy po kilku minutach był łaskaw się podnieść, był cały czerwony, a łzy ściekały ciurkiem po jego policzkach.
-Skąd ty bierzesz te teksty?- wydusił ocierając je wierzchem dłoni
-Chciałeś coś jeszcze?- zapytałam sceptycznie- Jeśli nie, to przepraszam, ale mam sporo pracy...
-Kocham, kiedy jesteś taka ostra- mruknął, zagryzając dolną wargę.
-Próbujesz być seksowny, czy jak?- zachichotałam.
-No, próbuję- wzruszył ramionami również chichocząc.  W tej samej chwili otworzyły się drzwi do domu i stanął w nich Karol.
-O, w końcu jesteś- westchnęłam.
-Co ty tu robisz?- zapytał dość ostro Kłos zwracając się w stronę siatkarza, którego dopiero co zauważył i zupełnie ignorując moje słowa.
-Już wychodzi- wtrąciłam i przecisnęłam się między nimi, chwytając Kurka pod ramię i ciągnąc go ku wyjściu.
-Hmm, Karol, jak ładnie pachniesz...- prychnął Bartek- Czyżbyś był już czysty?- zarechotał podkreślając ostatnie słowo. Nie wiedziałam o co chodzi, ale zdaje się, że Karol doskonale wiedział, bo w jego oczach pojawiła się wściekłość i nienawiść.
-Wynoś się w tej chwili! I zostaw Natalię w spokoju!- ryknął.
-O ile wiem to młoda Piechocka ma swój rozum- mruknął, z lubością obserwując zdziwienie malujące się na twarzy Kłosa, z którego ust wyrwało się nieme "skąd on wie"- I korzystając z niego zgodziła się pójść ze mną na wesele Pita- uśmiechnął się lekko, po czym (czyniąc bardzo rozsądnie i zapewne unikając bójki) wyszedł z domu, ciągnąc mnie za sobą.
-Możesz mi powiedzieć o co chodziło?- krzyknęłam tak głośno, że mężczyzna wychodzący z sąsiedniego budynku spojrzał z niepokojem w naszą stronę.
-Może kiedyś... Teraz lecę, mała- rzucił, zbiegając po schodach.
-Małego masz ty, ja jestem niska- warknęłam za nim i odwróciłam się, by schować się w środku domu, lecz ten był szybszy. Przygwoździł mnie do ściany i z rozbawieniem malującym się na twarzy wyszeptał:
-Kocham ten twój cięty języczek- położył swoje dłonie na moich biodrach okrytych jedynie swetrem w kolorze khaki i oparł swoje czoło o moje. Z uwagą obserwowałam kłęby pary wylatujące z jego ust. Zanotowałam, że złość, którą jeszcze przed chwilą kipiałam zostaje zastąpiona podnieceniem, a moje serce bardzo pragnie wyskoczyć z piersi siąść ma ramieniu Kurka. Bartek delikatnie potarł swoim nosem mój i zaczął zbliżać swoje wargi do mych. Już delikatnie je muskał, a ja czułam się niczym tykająca bomba zegarowa, gdy nagle się odsunął.
-Aha, czyli jestem wredny, okropny i mam małego, ale dasz mi się pocałować, tak?- zaśmiał się krótko.
-Jednak dupek z ciebie, Kurek- syknęłam, mocno uderzając go w klatkę piersiową. Nie zdążyłam nawet odsunąć pięści, gdy siatkarz pewnie, aczkolwiek delikatnie chwycił mój nadgarstek i zbliżając się do mnie przesunął swoją dłoń tak, że była spleciona z moją, a drugą oparł o murek nad moją głową.
-Wcale tak nie uważasz...- wyszeptał, składając na moich ustach delikatny i krótki pocałunek- Ja też nie sądzę, że jesteś jędzą- uśmiechnął się lekko- Do zobaczenia- dodał z uśmiechem i ponownie zbiegł po schodach zostawiając mnie z głową pełną najróżniejszych myśli.
Zamknęłam za sobą drzwi do domu. Oparłam się plecami o ścianę i przymykając powieki uśmiechnęłam się lekko, niemal nieświadomie dotykając swoich ust. Co to miało znaczyć i dlaczego tak bardzo mi się podobało?
Miał rację, wcale nie uważałam go za dupka. Był irytujący, ale przy tym bardzo kochany i na swój sposób bardzo go lubiłam. Tyle, że nie wiedzieć czemu bałam się tego, co powiedział Karol. Tego, że najzwyczajniej w świecie mnie wykorzysta. Przecież byłam naocznym świadkiem tej dziwnej sytuacji z Aśką w roli głównej. On ją nadal kochał, a mimo to pocałował mnie. Kłos miał rację, kim innym byłam dla niego jak nie zabawką?
-Naprawdę idziesz z nim na wesele?- usłyszałam głos siatkarza, który wyrwał mnie z rozmyślań.
-Jeszcze nie wiem, przepraszam- mruknęłam wymijając go i zamykając się w swoim pokoju. Nawet nie miałam siły pytać go o słowa Kurka, ale paradoksalnie chciałam myśleć tylko o nim i nawet o tych jego brzydkich odstających uszach. Szybko zganiłam się za to. Musiałam poważnie przemyśleć sprawę tego wesela. Chyba wolałam, żeby wszyscy dowiedzieli się kto jest moim ojcem niż żebym miała stać się największym pośmiewiskiem siatkarskiego światka.

              O 18 zapukałam do drzwi domu mojego ojca.
Kolacja była nawet miła, gdyby nie Kaśka stale podchlebiająca mojemu ojcu i śliniąca się do niego. Kacper okazał się być naprawdę fajnym chłopakiem, z którym szybko złapałam kontakt i nawet żałowałam, że nie poznałam go wcześniej. Szczerze mówiąc to chyba najbardziej zbliżył nas fakt, że oboje nas bardzo bawiła nowa dziewczyna pana prezesa.
Do domu wróciłam koło północy, gdy Karol już spał. Powiedziałam mu, że jadę do taty, ale stwierdził, że za bardzo się wystroiłam i na pewno jadę na kolację z Bartkiem. Nawet nie miałam siły tego komentować.

                Dnia następnego Bartka nie było na hali. Zdziwiło mnie to, a nawet rozczarowało. Jedynym plusem było, że w stu procentach mogłam skupić się na wykonywaniu swoich obowiązków. Wyszłam z hali z Winiarem. Zginając się wpół zaśmiewałam się z jego żartów ujrzałam Bartka, z założonymi rękami opierającego się o maskę mojego auta. Razem z Michałem podeszliśmy do niego.
-Jak przytrzesz to lecisz do lakiernika- warknęłam na powitanie i wrzuciłam torbę na przednie siedzenie.
-Co za miłe powitanie- zaśmiał się Winiar.
-I tak jest kochana- wysłał mi buziaka w powietrzu, a ja udałam, że odganiam go jak ogromną pszczołę, co wywołało kolejną salwę śmiechu.
-Dobra, gołąbeczki, ja spadam, żona na mnie czeka- rzucił Michał udając się w stronę auta, w którym siedziała brunetka w średnim wieku. Bartek pomachał jej z uśmiechem i ponownie odwrócił się w moją stronę.
-Co tu robisz?- zapytałam skupiając całą uwagę na swoich paznokciach.
-Jedziemy wybrać ci worek na wesele- odpowiedział, pakując się na siedzenie kierowcy i znacząco odsuwając fotel, by zmieścić nogi.
-Chyba kpisz- syknęłam, nachylając się nad otwartym oknem- Ja mam inne plany, spadaj stąd- zablefowałam.
-Nie ma nic lepszego od zakupów ze mną, wsiadaj mała- mruknął układając dłonie na kierownicy i niczym Don Juan puszczając mi oczko.
-Porąbaniec- mruknęłam okrążając auto. Wiedziałam, że i tak z nim nie wygram.
Nie odezwałam się słowem na temat, że nie jestem przekonana co do tego wesela. Bartek był taki wesoły i mówił o nim z taką ekscytacją, że miałam wrażenie, iż zupełnie zapomniał o owym szantażu, którym nakłonił mnie do towarzyszenia mu.
             Szczerze mówiąc- myślałam, że Bartek będzie umierał z nudów i błagał mnie, byśmy jak najszybciej opuścili ten przybytek szatana, ale on z największą radością wkraczał ze mną do każdego kolejnego sklepu i wskazywał sukienki, które mu się podobały i jednocześnie pasowałyby do jego krawata. Znudzeni mężczyźni stojący przed sklepami patrzyli na niego z podziwem i zdziwieniem, ale ten zdawał się zupełnie nie zwracać na to uwagi i co chwila mówił jak bardzo podobają mu się moje czarne zamszowe buty z odkrytymi palcami na dziesięciocentymetrowym koturnie i mała czarna torebka. Gdy w końcu wybraliśmy krwistoczerwoną sukienkę, za którą uparł się, by zapłacić, udaliśmy się na obiad i parę minut po piętnastej opuściliśmy Olimpię.
Powolnym krokiem szliśmy w stronę samochodu. Bartek posłużył mi swoim ramieniem, gdy o mało co nie wywinęłam orła na oblodzonym chodniku i pospiesznie zabrał ode mnie torbę z sukienką w obawie, że mogłabym ją zniszczyć. Zrobiłam naburmuszoną minę, ale nie odezwałam się ani słowem.
-Bo ci tak zostanie- mruknął siatkarz, a ja zmarszczyłam nos i poprawiłam rękę, która oplatała przedramię Kurka i tym samym była niemal całkowicie podniesiona do góry.
-To może w końcu się odczepisz- wytknęłam mu język.
-Nigdy w życiu- wysłał mi buziaka w powietrzu, a ja jeszcze bardziej się skrzywiłam. Nagle podbiegła do nas mniej więcej piętnastoletnia dziewczyna; stanęła przed Bartkiem i z otwartymi ustami pomachała telefonem.
-Eeee- wyrwało mi się. Puściłam przedramię siatkarza, który był bardzo rozbawiony całą sytuacją.
-Zdjęcie?- zapytał.
-T... tak- odpowiedziała nastolatka. Kurek chwycił jej telefon i wykonał z nią kilka selfie.
-Dzięki- wymamrotała, gdy oddał jej telefon- Koleżanki mi nie uwierzą, gdy im opowiem... Tak się cieszę, że cię spotkałam, naprawdę! Jesteś moim idolem! Oglądałam każdy mecz, w którym grałeś nawet w tym ruskim klubie, ale chodzi pogłoska, że masz przenieść się do Skry! To prawda? Ojeju, byłoby tak świetnie! Mogłabym być na każdym meczu tutaj i kibicować wam i zaw...- nawijała jak potłuczona, gdy nagle przeniosła wzrok na mnie i urwała w pół słowa- To twoja... dziewczyna?- zapytała niepewnie.
Bartek spojrzał na mnie próbując odgadnąć, co powinien powiedzieć, ale ja odwróciłam twarz w drugą stronę.
-Nie- odpowiedział, a ja poczułam przeszywające mnie uczucie zawodu- Przepraszam, ale musimy już lecieć, do zobaczenia- objął mnie ramieniem i ruszyliśmy w stronę auta- Co za marzycielska gaduła- zachichotał.
Wsiedliśmy do samochodu. Bartek oczywiście uparł się, by prowadzić, a ja byłam tak wykończona zakupami, że nawet nie miałam siły, by się z nim wykłócać.
-A jak tam twoje przejście do Skry? Coś już wiadomo?- powtórzyłam pytanie po gadule, przełączając stacje w poszukiwaniu jakiejś porządnej muzyki, gdy wyjeżdżaliśmy z parkingu.
-Wiadomo...- mruknął, nawet nie przenosząc na mnie wzroku. Zauważyłam, że zmarszczył brwi, co raczej nie wróżyło nic dobrego.
-No i?- gorliwie wbijałam w niego spojrzenie.
-No i zarząd nie jest zbyt chętny, by mnie przyjąć...- westchnął.
-Co?! Jak to?- niemal krzyknęłam. Kurek tylko wzruszył ramionami.
-Nie dostałem powołania do kadry narodowej na ten sezon, więc... Zresztą, sam nie wiem- burknął. Widziałam, że nie chciał o tym mówić, ale miałam tyle pytań. Co teraz? Przyjmie go jakiś inny polski klub, zostanie w Moskwie czy będzie musiał na rok zawiesić karierę?
Pod dom Karola zajechaliśmy w zupełnej ciszy. Bartek zaparkował, wyłączył silnik, odpiął pas i obrócił się w moją stronę. Próbował się uśmiechnąć, ale nieszczególnie mu to wyszło. Pierwszy raz widziałam go w takim stanie i naprawdę zrobiło mi się go żal.
-Nie martw się, wszystko będzie dobrze- powiedziałam cicho, uśmiechając się pokrzepiająco. Bartek lekko pokiwał głową i wysiadł z samochodu okrążając go, by otworzyć mi drzwi.
-O, dziękuję- powiedziałam lekko zdziwiona. Siatkarz wyjął z bagażnika torby z zakupami i postawił je na pierwszym stopniu schodów prowadzących do domu.
-Będę już leciał- uśmiechnął się blado, uniósł rękę w pożegnalnym geście i ruszył w stronę furtki. Ta zaskrzypiała zamykając się za nim, a mnie drgnęło serce i poczułam, że jest coś, co natychmiast powinnam zrobić. Ruszyłam śladem siatkarza, którego dogoniłam kilkanaście metrów dalej. Szedł powoli, ewidentnie czekał na taksówkę, ale i tak musiałam truchtać, by zrównać się z nim krokiem.
-Bartek...- powiedziałam niepewnie, będąc dosłownie krok za nim. Ten szybko obrócił się, a na jego twarzy malowało się zaskoczenie pomieszane z zaciekawieniem.
-Co się stało?- zapytał, kładąc dłoń na moim ramieniu.
-Zapomniałeś czegoś...- wydukałam.
-Co? Czego?- spojrzał na mnie zszokowany i odruchowo włożył dłonie do kieszeni płaszcza. Na chwilę obróciłam głowę w prawo i uśmiechnęłam się do chowającego się za chmurami słońca. Spojrzałam ponownie na Bartka czując, że serce zaraz wyskoczy mi z piersi. Bez skrupułów stanęłam na czubkach jego butów, jednocześnie zarzucając ręce na jego szyję. Delikatnie musnęłam jego usta, niemal jednocześnie czując jego ręce na moich plecach. Odsunęłam nieznacznie twarz, ale Kurek nie pozwolił mi stworzyć między nami większego dystansu. Zdecydowanie przycisnął mnie do siebie i pochylił się nieco, by było mi wygodniej. Uśmiechnął się lekko i agresywnie wpił w moje usta, a ja nie pozostawałam mu dłużna. Ten pocałunek zupełnie nie przypominał wczorajszego. Był namiętny, pełen pożądania i jakiegoś dziwnego wyczuwalnego między nami napięcia. Po dłuższej chwili niechętnie oderwałam się od siatkarza i wyszeptałam:
-Właśnie tego zapomniałeś- ten uśmiechnął się do mnie i lekko musnął ustami moje czoło.
Zeszłam z czubków jego butów, które teraz były całe ubłocone i obrzuciłam je szybkim spojrzeniem.
-Do jutra- dodałam.
-Do jutra- odpowiedział cicho, a ja odwróciłam się powoli ruszając ku domowi Karola wystawiając twarz ku słońcu.



 CZEŚĆ I CZOŁEM KLUSKI Z ROSOŁEM! ALBO BARSZCZ Z USZKAMI :D
Jest i ósemka. Szczerze mówiąc nie wiem, co o niej napisać, po prostu trzeba było ją przeczytać. Cieszę się, bo w końcu wybrnęłam z początku i teraz akcja pięknie będzie się rozkręcać.
Zapraszam do śledzenia kolejnych części i od razu zapowiadam, że DZIEWIĄTKA PRAWDOPODOBNIE POJAWI SIĘ W NIEDZIELĘ. Wszystko zależy od liczby wyświetleń i komentarzy do posta, bo zazwyczaj czekam aż co najmniej zrówna się z poprzednią.

MIŁEGO TYGODNIA!

10 komentarzy:

  1. Te słowne potyczki Natalii i Bartka bomba :) Fajnie, że coś się między nimi zaczyna dziać :

    OdpowiedzUsuń
  2. O Natlia i Bartek się całowali, super. COś między nimi iskrzy. Tylko ciekawa jestem skąd tyle nienawiści pomiędzy Bartkiem a Karolem. Ciekawa jestem gdzie Kurek pójdzie do klubu jak Skra go nie chce.
    czekam na kolejny.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Dopiero co trafiłam na tego bloga ale juz go ubóstwiam. Nie moge doczekać sie kiedy coś wiecej sie miedzy nimi zacznie dziać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło Cię powitać! :3
      Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz :)

      Usuń
  4. No siema, jestem.
    A ONI SIĘ CAŁUJĄ! Bartek to niby taki urokliwy, ale jednocześnie taki zadziorny. Z kolei Natka to taka 'nie, odczep się', ale jednocześnie 'tak Bartek, bierz mnie'. I pewnie się tak skończy, ale pod warunkiem, że Karol - stalker nie posunie się dalej i nie zamkne Natki w ciemnym pokoju, bez wyjścia. Pewnie jednak przesadzam i Karol po prostu dostal po dupie i Bartek nieźle z niego zakpił, np. pod prysznicem. Nie, to źle brzmi.. Stanowczo.
    Cieszę się, że Natka dogadała się z bratem. To ważne.

    Czekam na następmy, my--niepokonani.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. A mnie troszkę irytują te ich słowne potyczki. Nie rozumiem czemu ciągle na siebie syczą, warczą, jakby nie potrafili normalnie rozmawiać. Myślę, że Natka przesadza z tymi tekstami w stylu "masz małego" i to takie trochę... dziecinne z jej strony. Irytowało mnie też trochę to, że oni bez przerwy 'wybuchają śmiechem'. Powiedzą słowo, dwa, zdanie i już w śmiech. Nadużywasz tego trochę ;) Tych scen z dogryzaniem, kłótniami między Bartkiem i Natalią trochę też. Przez to wyglądają na mało dojrzałych. Ale ogólnie bardzo miło mi się czytało. Masz pomysł, tworzysz bohaterów tak jak ich widzisz i piszesz nieźle. No i ten pocałunek... wzbudził emocje. W sumie zgadzam się z Bartkiem w zdaniu, że Natka wyzywa go od najgorszych, ale pocałować by się dała. Trafił w sedno.

    Pozdrawiam! ;**
    I zapraszam w swoje skromne progi: sila-jest-we-mnie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za szczerą opinię. Miło poczytać jakieś słowa krytyki po samym lukrowaniu :)

      Usuń
  6. Jestem i ja! :D
    Proszę mi wybaczyć moją nieobecność, ale od teraz już będę systematycznie :) (mam nadzieję^^)
    Świetny rozdział, jestem strasznie ciekawa czemu wszyscy tak sceptycznie podchodzą do Bartka. I ta akcja na końcu! Podoba mi się!
    Troszkę się muszę zgodzić, z przedmówczynią, ich rozmowy nie wyglądają jak rozmowy dorosłych, tzn można gdzieniegdzie wstawić dla rozluźnienia akcji, ale przez to nie można sobie wyobrazić, że główna bohaterka ma na serio te dwadzieścia parę lat :)
    Poza tym przyjemnie się czyta, nie zaprzeczę, masz fajny styl pisania i ogromny plus za interpunkcję! :D (niektórych blogów właśnie dzięki temu się nie da czytać :/)
    Życzę weny i czekam niecierpliwie do niedzieli!
    Pozdrowionka i zapraszam również do siebie na chore-ambicje.blogspot.com ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za wszystkie wskazówki.
      Miło Cię powitać! :*

      Usuń
  7. Te Ich sprzeczki są przekomiczne ;D
    Już miałam obawy że Karol z Bartkiem skończą na siebie z rękoma...tu jest poważniejszy konflikt.
    Bartek tak się nabija ze swoich kibiców....hehheh ;D
    Może to i lepiej że Kurek nie zagra w Skrze, przecież On i Karol się pozabijają...Ich konflikt wpłynie na drużynę niekorzystnie.
    Te pocałunki, dreszcze,czułe słówka...jak dla mnie to dla Bartka jest jedynie gra...
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń