Strony

środa, 14 października 2015

7

Nie wiedzieć czemu bałam się powiedzieć Karolowi gdzie jadę, więc rzuciłam tylko, że wychodzę. Dzięki mapie od ojca byłam na miejscu już po dwudziestu minutach. Wjechałam windą na piąte piętro i zapukałam do drzwi mieszkania Bartka, lecz nikt nie otwierał. Nacisnęłam klamkę, a drzwi bez problemu ustąpiły. Nawet nie zdążyłam przestąpić progu, gdy moich uszu dobiegł płacz dziecka pomieszany ze śmiechem przedszkolaka i krzykiem Bartka. Weszłam do domu zamykając za sobą drzwi na zamek. Szybko zdjęłam buty, powiesiłam kurtkę i udałam się w stronę pomieszczenia, z którego dobiegały głosy. To, co ujrzałam przeszło moje najśmielsze wyobrażenia. Bartek stał pośrodku pokoju z pieluszką przewieszoną przez ramię, dzieckiem na ręku i wymachiwał dłonią, w której trzymał butelkę z mlekiem.
-Oliwier, proszę cię, zostaw te płyty, bo one nie są moje!- mówił niemal błagalnym tonem.
-Taaak? A czyje?- zapytał mały, na oko siedmioletni blondynek.
-A moje- odezwałam się pewnym głosem- Co tu się dzieje?- zwróciłam się w stronę Bartka.
-Ja nie wiem, co dziś jest z nimi nie tak. Zawsze jak ze mną zostawali byli grzeczni jak aniołki, nie wiem co się dzieje- westchnął z miną, jakby miał się rozpłakać.
-Rozumiem, że to jest mały Winiarski, tak?- spojrzałam na blondynka, który pokiwał główką- Jestem Natalia- podeszłam do niego i podałam mu rękę.
-Mogę mówić Nati?- zapytał patrząc na mnie dokładnie takimi samymi oczami, jakie miał jego tata.
-Pewnie- uśmiechnęłam się szeroko- A to jest syn Mariusza?- wskazałam na bobasa trzymanego przez Kurka.
-Nie! To jest mój braciszek Antoś- powiedział Oliwier, a Antek jakby chcąc przytaknąć zaniósł się szlochem. Bartek bezskutecznie próbował go uspokoić.
-Och, daj go- westchnęłam i wzięłam dziecko z jego wielkich dłoni. Przytuliłam je delikatnie do piersi, a ono powoli zaczęło się uspokajać.
-Miód dla uszu- szepnął Bartek zamykając powieki.
-Świetnie, a gdzie w takim razie jest mały Wlazły?- zapytałam wpatrując się w Antosia. On też miał Michałowe oczy.
-Arek poszedł się myć- odpowiedział Oli, nim Bartek zdążył otworzyć usta.
-Okej, to ty idź zobacz co tam się dzieje- spojrzałam na siatkarza- Ja nakarmię Antosia, a Oli posprząta to, co nabałaganił- obrzuciłam dziecko nieznoszącym sprzeciwu spojrzeniem, a ten tylko delikatnie pokiwał główką i klęknął, by pozbierać porozrzucane po podłodze przedmioty. Bartek spojrzał na mnie z uznaniem i wyszedł do łazienki.
Nakarmiłam Antosia i wsadziłam go do krzesełka stojącego w kuchni, a sama zajęłam się przygotowywaniem kolacji dla chłopaków. Rozstawiałam talerze, gdy przy stole usiadł chłopczyk mniej więcej w wieku Oliego.
-Hej, jestem Arek- powiedział.
-Cześć, Natalia- odpowiedziałam z  uśmiechem, opierając przedramiona o oparcie krzesła.
-Jesteś dziewczyną wujka Bartka?- zapytał bez ogródek.
-Nie- odpowiedziałam szybko, po czym wyprostowałam się i zajęłam się robieniem kanapek.
-Szkoda- westchnął  głęboko- Bo on fajny jest. I ty też wydajesz się być całkiem fajna.
-Chcesz herbatkę?- zapytałam z uśmiechem, a on pokiwał głową.
-A znasz Asię? Ona fajna była i miała brać ślub z wujkiem Bartkiem, tylko, że on wrócił do Polski, bo w Rosji zimno było, a ona tam została. Szkoda...- powiedział cichutko.
-Oh...- wyrwało mi się- Proszę- postawiłam przed nim herbatę i wielki talerz kanapek- Tylko uważaj z tą herbatą, bo jest gorąca.
Malec pokiwał głową i w tej samej chwili do kuchni wszedł Bartek z Oliwierem.
-Pójdę uśpić Antosia, bo on już przysypia w tym krzesełku- mruknęłam, biorąc bobasa na ręce.
-W sypialni jest jego wózek- powiedział podając mi pieluszkę, którą dotychczas cały czas miał przewieszoną przez ramię. Spojrzałam na niego, a on pochwycił moje spojrzenie. Uśmiechnęliśmy się do siebie. Dziwna była ta sytuacja i pomyślałam nawet, że gdyby ktoś przyglądał nam się teraz przez okno, mógłby uznać, że jesteśmy rodziną.

Leżałam na łóżku Bartka nogą ruszając wózkiem, w którym leżał Antoś. Nie wiem ile to trwało, bo zupełnie straciłam poczucie czasu, ale wydawało mi się, że z cicho grającego radia wyleciało już około dziesięciu ballad. Patrzyłam w sufit, który powoli zaczął się rozmazywać, gdy usłyszałam skrzypienie otwieranych drzwi. Uniosłam się na łokciach i zobaczyłam uśmiechniętego Bartka trzymającego ręce w przednich kieszeniach jeansów i opierającego się o futrynę.
-Śpią?- wyszeptałam, a ten tylko pokiwał głową.
-Dziękuję, że przyjechałaś- odszeptał podchodząc bliżej i zaglądając do wózeczka- Wydaje mi się, że Oli plus Arek to jakaś mieszanka wybuchowa- zrobił dziwną miną, a ja cicho zachichotałam. Bartek usiadł na łóżku i przestał się uśmiechać. Zabrałam nogę z wózka i usiadłam po turecku przodem do chłopaka.
-Co jest?- mruknęłam.
-Słyszałem, co Arek mówił ci o Aśce...- odpowiedział, opierając przedramiona o kolana i splatając dłonie.
-Oh... Daj spokój, to dziecko. Mówi wszystko, co tylko ślina mu na język przyniesie- położyłam dłoń na jego ramieniu i uśmiechnęłam się pocieszająco.
-Naprawdę miałem zamiar oświadczyć się Aśce. Poznałem ją dzięki siatkówce. Ona jest fotografem... I tak bardzo się cieszyłem, kiedy dostaliśmy propozycję od tego samego klubu i nie musieliśmy się rozstawać. Wydawało mi się, że to jest ta jedyna, rozumiesz? Jedna na milion- spojrzał na mnie wzrokiem pełnym bólu, a ja poczułam, że coś nieprzyjemnie ukłuło mnie w serce. Lekko pokiwałam głową i przysunęłam się bliżej niego.
-To dlaczego wróciłeś do Polski?- zapytałam niepewnie.
-Nie podobał mi się sposób w jaki trener traktował swoich podopiecznych- odpowiedział, obracając twarz w moją stronę- Stale krzyczał, wyzywał... W Polsce, szczególnie w Skrze, jest zupełnie inny klimat. Tutaj wszyscy dobrze się znają, są dla siebie mili i traktują siebie jak rodzina. Dlatego postanowiłem wrócić... Ale Asia nawet nie chciała o tym słyszeć... To też zerwała ze mną...
-Przykro mi- odpowiedziałam zgodnie z prawdą, choć chyba za szybko.
-Ale jak to mówią- coś się kończy, by zacząć się mogło coś. Jak widać to jednak nie było to wyjątkowe uczucie- uśmiechnął się lekko akcentując dwa ostatnie słowa, a ja odwzajemniłam gest. Było mi bardzo miło, że postanowił mi się zwierzyć, jednak nie wiedziałam dlaczego to robi, przecież ledwo się znaliśmy. Położyłam się na wznak, a już po kilku sekundach Bartek zrobił to samo.
-Pewnie zastanawiasz się, dlaczego ci o tym mówię- jakby czytał w moich myślach. Zmarszczyłam brwi w oczekiwaniu na ciąg dalszy- Chciałbym ci powiedzieć, ale nie wiem- z tonu jego głosu wyczytałam, że się uśmiecha- Po prostu wydajesz mi się bardzo bliska- wyszeptał, a mnie nagle sufit wydał się bardzo interesujący. Nie chciałam obracać głowy w obawie, że mógłby mnie pocałować, a to teraz było nam obojgu najmniej potrzebne. Nie chciałam być jego pocieszeniem. Poza tym jeszcze do końca go nie rozgryzłam i postanowiłam dać temu rozwijać się swoim rytmem.
Z rozmyślań wyrwał mnie dotyk ciepłej dłoni Bartka na mojej. Niepewnie spojrzałam na swoje udo, na której spoczywały nasze splecione dłonie i nie wiedzieć czemu moje serce przyspieszyło.
-Wiesz, ja chyba powinnam już lecieć...- wyszeptałam siadając, tym samym puszczając jego rękę.
-Zostawisz mnie z tym domowym przedszkolem?- spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.
-Obawiam się, że mina zbitego psiaka na mnie nie zadziała- zachichotałam, poprawiając sweter.
-Ale to mina kota ze Shreka- oburzył się.
-Nie działa- wzruszyłam ramionami- Antek powinien spać już do rana. Ty lepiej też się kładź, bo jutro o dziewiątej widzimy się na hali.
-Odprowadzę cię, dobrze?- zapytał, wstając.
-Dobrze- odpowiedziałam z uśmiechem.
Wyszliśmy z mieszkania, które Bartek zamknął na klucz i zjechaliśmy windą na dół. Nacisnęłam przycisk na pilocie samochodowym, a to zapiszczało, sygnalizując zniknięcie blokady zamków.
-Dziękuję, że mi pomogłaś. Nie poradziłbym sobie bez ciebie- powiedział, gdy otworzyłam już drzwi po stronie kierowcy.
-Nie ma sprawy. Miło, że mogłam pomóc- uśmiechnęłam się lekko- Dobranoc- dodałam zajmując miejsce na fotelu, a Bartek zatrzasnął drzwi. Zapięłam pasy, gdy zapukał w szybę. Włączyłam silnik i odsunęłam ją.
-Co jest?- zapytałam.
-Może kupić ci zielony listek sygnalizujący, że jesteś nowym kierowcą, bo zaparkowałaś na miejscu dla inwalidów- wskazał na wysoki niebieski znak.
-Spieszyłam się- burknęłam, ukrywając speszenie. Nie zauważyłam tego znaku.
-Oferma- skomentował.
-Ty to jednak potrafisz zepsuć każdy miły nastrój, Kurek- warknęłam.
-I tak na mnie lecisz- skwitował ze złośliwym uśmieszkiem.
-W twoich chorych snach- syknęłam, po czym odjechałam ochlapując go błotem. Uśmiechnęłam się pod nosem słysząc, jak głośno klnie.

Kwadrans przed dziewiątą parkowałam już pod halą. Byłam w znakomitym humorze. Mimo że Bartkowi mogło się wydawać, że odjeżdżając spod jego bloku byłam wściekła, było zupełnie przeciwnie. Uśmiechając się od ucha do ucha pomachałam Winiarowi, który właśnie wjechał na parking, po czym weszłam do Energii. W holu stał mój ojciec rozmawiający z jednym z siatkarzy.
-Dzień dobry- powiedziałam wesoło.
-Dzień dobry, kamikadze- wymruczał chłopak, w którym rozpoznałam Bartka, zawadiacko puszczając mi oczko.
-Ooo, witam- odpowiedział mój ojciec, po czym ponownie zwrócił się do Kurka, mało starannie próbując ukryć irytację spowodowaną jego zwrotem w moją stronę- Tak jak mówiłem- wszystko rozegra się na dniach- chyba nieco zbyt mocno klepnął siatkarza w plecy.
-Tato, myślę, że poszukam sobie innego mieszkania- mruknęłam, gdy Kurek nieco się oddalił.
-A to dlaczego? Z Karolem źle ci się mieszka?- wydawał się być bardzo zdziwiony.
-Powiedzmy, że czuję się jakbym nadal mieszkała z ojcem- przewróciłam oczami.
-Hmm- zamyślił się- Wydaje mi się, że wiem o co może chodzić... Słuchaj, a ty z Bartkiem coś ten tego?- zapytał wykonując bliżej nieokreślony ruch dłońmi.
-Zwariowałeś?!- zapytałam nieco za głośno- W życiu nie spotkałam bardziej zadufanego w sobie człowieka- prychnęłam niczym rozjuszona kotka.
-Skoro tak mówisz...- zmrużył oczy, co było ewidentnym dowodem na to, że nie uwierzył- Ale daj Karolowi jeszcze jedną szansę, dobrze?
-Ty wiesz o co chodzi, prawda? Wiesz dlaczego Karol tak bardzo nie lubi Bartka...- spojrzałam na niego przenikliwym spojrzeniem.
-Córa, to nie jest moja sprawa. Może kiedyś oni ci powiedzą- położył dłoń na moim ramieniu- Wpadniesz dziś na kolację? Będzie Kacper...
W odpowiedzi tylko lekko pokiwałam głową. Bałam się.

Kilka chwil przed dziewiątą ruszyłam w stronę szatni chłopaków, gdzie chciałam zostawić rzeczy. Weszłam w ciemny przedsionek, gdy ktoś mocno złapał mnie za dłonie i przyciągnął do siebie. Od razu poznałam charakterystyczny zapach perfum.
-Słuchaj, Kurek, znam samoobronę, więc lepiej zabieraj te łapska, bo cię skrzywdzę- syknęłam.
-Córeczka tatusia, hmm?- wyszeptał do mojego ucha. Zrobiło mi się słabo i czułam jak dobry humor powoli ze mnie ulatuje. -Dlaczego nikomu o tym nie powiedziałaś?
-Po co? Żeby zionął zawiścią tak jak ty?- burknęłam, bezskutecznie próbując się wyrwać- W zasadzie powiedziałam... Karol wie od samego początku.
Kurek aż syknął.
-Uh, trafiłaś w punkt- mruknął, przyciągając mnie jeszcze bliżej siebie.
-Słuchaj, ty naprawdę chcesz zarobić, hm?- warknęłam.
-Mam dla ciebie propozycję...- pochylił się i szeptał do mojego ucha- Nikomu nie wygadam jeśli...



*
Jest i kolejny! Przyznam szczerze, że wkręciłam się w tę historię :3

Powiedzcie: nie uważacie, że rozdziały powinny być dłuższe? Bo tak się zastanawiam... Piszę dość rozwlekle (tzn. opisywanie jednej, dość krótkiej sytuacji, czasem zajmuje mi sporo miejsca, a tak naprawdę nie dzieje się nic konkretnego). Pytam, ponieważ kocham pisać, to moja pasja i chciałabym znać zdanie ''czytelników''.
Jak już wiecie nie traktuję tego bloga jak książki i czasami jest trochę kolokwialnie, czasami składnia się nie zgadza, ale szczerze mówiąc- właśnie to najbardziej w nim kocham. Jest czasem niespójny, zaplątany i zupełnie odzwierciedla mnie jako osobę.


Jestem taka zła, że dziś przegraliśmy ze Słoweńcami i tym samym pożegnaliśmy się ze złotym medalem :c Tym bardziej, że chłopaki tak bardzo walczyli i starali się do samego końca. Było tak blisko :c

Słuchajcie, ten rozdział był gotowy już od kilku dni, ale jak to ja przetrzymałam Was żeby poczytać o nim nieco więcej opinii. Dłużej już nie mogłam, więc oddaje go Waszej ocenie.

Buziaki, kochane! <3

11 komentarzy:

  1. Ta akcja pożegnalna z ochlapaniem Bartka, mistrzostwo :)

    Zapraszam w wolnej chwili do siebie, za kilka dni pojawi się nowy rozdział :D

    http://you-and-me-forever.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  2. Koniecznie proszę o dłuższe rozdziały! Świetnie piszesz, czyta się szybko i chce się co raz więcej! Mam nadzieję, że rozdziały będą pojawiać się często, bo nie mogę doczekać się nowości! Pozdrawiam! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział. Popieram, powinnaś pisać więcej i dłużej, ponieważ tworzysz bardzo ciekawe historie. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdział. Natalia pomogła Bartkowi z dzieciakami i dobrze ,sam biedak by nie dał rady. Dzieci zawsze długie mają jezyki. Bartek z Natalią sie zblizają , jestem ciekawa co dalej. Pozdrawiam :*
    ps, czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny !!
    Jak można skonczyć na takich słowach ?? -,- Zabije !!! Dobra pisz szybko następny i mają być dłuższe !!!
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. No jestem stara!
    Wybacz, że dopiero teraz, ale jestem chora i ledwo żyję.
    Dzieciaki rozkoszne, Bartek słodziutki, a ja taka uśmiechnięta, gdy czytam rozdziały u ciebie. Wszyscy szczęśliwi! Tylko ta Aśka. Taka irytująca, chociaż prawie w ogóle nie występuje. Miłość jest najważniejsza, pani Aśko, niech pani pamięta. Jeśli się kocha to można coś poświęcić dla drugiej osoby.
    No i czas na mojego ulubieńca! Karol! Ja to wyczuwam konfilkt tragiczny, mroczną przeszłość i III Wojnę Światową. Może Karol zacznie uprawiać stalking?

    Czekam na kolejny i nieśmiało zapraszam do siebie!
    my--niepokonani.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś!
      I widzę, że u Ciebie na blogu jest trójka! Już nie mogę doczekać się, kiedy ją połknę :3

      Usuń
  7. Czekam na kolejny rozdział :)

    http://you-and-me-forever.blog.pl/ - A tymczasem zapraszam na rozdział 13 :) Wątki humorystyczne - Impreza urodzinowa Oli i wieczór panieński Emilki :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Było tak przyjemnie, Natka pomogła Bartkowi, a On pokazał jakim jest brakiem. Najpierw się Jej zwierza, zbliża się do Niej, a później ten czar pryska i pokazuje jaki jest naprawdę. Dzieciaki jak zwykle słodkie *.* i do bólu szczere...
    Jestem ciekawa o co chodzi między Karolem i Bartkiem...
    Kurek na koniec wpadł w szał. Ok,może i nie powiedziała Mu prawdy, ale o nią nie pytał...chciała sama coś osiągnąć, a nie nazwiskiem ojca. Teraz przypuszczam że zacznie się szantażowanie, ale dziewczyna się nie da ;P
    Pozderki ;**

    OdpowiedzUsuń