-Natka...- usłyszałam spokojny głos taty, który wyrwał mnie ze snu.
-Hmm?- mruknęłam, podciągając kołdrę pod brodę.
-Chcesz jechać ze mną na halę?- zapytał, gdy ja leniwie i bardzo powoli otwierałam oczy.
-Po co?- wydukałam zaspanym głosem.
-Poznasz chłopaków, fajnie będzie- ojciec usiadł na brzegu łóżka.
-Jakich znowu chłopaków?- zapytałam nieprzytomnie, a tata się roześmiał.
-No siatkarzy. Jest parę fajnych wolnych ciach...- przewróciłam oczami- To moja wina, że chciałbym jeszcze zatańczyć na twoim weselu? Być może będę się ruszać tylko przez najbliższe pięć lat!- zamilkł na widok mojej miny.
-A powiedziałeś o tym Katarzynie?- zachichotałam, podnosząc się do pozycji siedzącej.
-Natka, proszę, spróbuj być dla niej miła...- westchnął.
-Czy ty wiesz o co mnie prosisz? Ona mogłaby być moją siostrą, a nie macochą- warknęłam, zeskakując z łóżka- Więc nie wymagaj ode mnie żebym jeszcze próbowała się z nią zaprzyjaźnić. Co najwyżej mogę ją tolerować. Bo muszę- dodałam znikając za drzwiami łazienki.
Gdy znaleźliśmy się pod halą szybko wyskoczyłam z samochodu.
-Chodź, przedstawię cię- zaproponował ojciec.
-Nie chcę żeby wszyscy musieli być dla mnie mili, bo jestem twoją córką- mruknęłam.
-Inaczej nie będziesz mogła być na boisku, miśku- westchnął- Kurcze, zapomniałem ci powiedzieć wcześniej... Słuchaj, mam dla ciebie ofertę pracy- zatrzymał się.
Jego słowa mile mnie zaskoczyły. Nie ma to jak upiec dwie pieczenie na jednym ogniu.
-Tak, jaką?- zaciekawiłam się.
-Trener Skry jest z Hiszpanii i średnio mówi po angielsku, dlatego chłopaki nie mogą się z nim dogadać i czasami na meczach wychodzą różne krzywe akcje, rozumiesz?
-Nie pomyśleliście wcześniej o zatrudnieniu tłumacza?- prychnęłam, bo było to dla mnie sprawą oczywistą.
-Właśnie zrezygnował, bo urodziła mu się córka i szukamy kogoś na jego zastępstwo. Właściwie to nie zastępstwo, lecz na stałe i od razu pomyślałem o tobie. Co ty na to?- uśmiechnął się.
-Nooo, ja nie wiem- zaczęłam się wahać- Nie wiem czy chcę protekcji...
-Dziecko, wiesz jak teraz ciężko o pracę, szczególnie w takim zawodzie jaki sobie obrałaś?- spojrzał na mnie tak, jakbym nie doceniała tego, co dla mnie robi- Załatwimy ci mieszkanie, będziesz miała wysoką pensję...
-Dobra, zgadzam się- uniosłam ręce w obronnym geście- Tylko przedstaw mnie jako tłumacza, nie twoją córkę, dobrze?
-Tak bardzo wstydzisz się ojca?
-Oh, tato...- westchnęłam, a on zachichotał.
-Dobrze, dobrze- odparł, po czym ruszyliśmy w stronę hali.
Gdy weszliśmy do ogromnej sali, w której ćwiczyli siatkarze, wszyscy stanęli niemal na baczność. Bynajmniej nie dlatego, że zobaczyli mnie (jakże młodą i piękną niewiastę), lecz mojego ojca, który jak widać wzbudzał ich respekt.
-Dzień dobry, panowie, pozwólcie tu- zaprosił ich gestem ręki. Gdy wszyscy stłoczyli się wokół nas rozejrzałam się po twarzach- większość z nich mignęła mi kiedyś w telewizji, dwie kojarzyłam z wczoraj.
-To jest Natalia, nasz nowy tłumacz- wskazał na mnie ręką- Pracę zaczyna już od dziś, od teraz, więc może w końcu będziecie mogli dogadać się z trenerem- zachichotał pod nosem, a ja zmarszczyłam brwi- Natalia, zostawiam cię w dobrych rękach- delikatnie poklepał mnie po plecach, po czym odszedł, by zamienić kilka słów z trenerem i statystykiem zostawiając mnie z piętnastką wielkoludów.
-Panowie, Natalia jest bardzo wygadana i boi się samochodów z automatycznie otwieranym bagażnikiem, bo uważa, że każdy właściciel takowego chce ją porwać- usłyszałam znany mi głos, a po chwili ujrzałam przeciskającego się w moją stronę Karola.
-Gdybym znała cię lepiej też zrobiłabym ci niefajną opinię już na samym wejściu- zachichotałam i ze zdziwieniem zarejestrowałam, że chłopak mnie przytula.
-A ja uważam, że Natalia jest bardzo miła i śmieje się z moich żarcików na temat uschniętych kwiatków- usłyszałam kolejny głos, a po chwili wyłonił się pan ''2 WLAZŁY''- Mariusz- podał mi rękę, którą uścisnęłam.
-Ty masz żonę, a głównym zgrywusem w tej drużynie jestem ja, Winiar- mężczyzna stojący w pierwszym rzędzie podszedł do mnie, chwycił mą dłoń, po czym delikatnie musnął ją swoimi ustami.
-Hola, hola, panowie! Oboje jesteście żonaci, a ja nie mam ani smyczy założonej podczas ślubu ani nawet klapek na oczy w postaci dziewczyny- kolejny wielkolud przecisnął się w moją stronę- Andrzej Wrona Kracze we własnej osobie- zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku, a ja zachichotałam.
-A co jeśli wam powiem, że mam chłopaka?- zapytałam niepewnym głosem i lekko wzruszyłam ramionami.
-Och, nie, Karol, chyba mi słabo- powiedział Andrzej nienaturalnie wysokim głosem, położył prawą dłoń na czole i teatralnym gestem oparł się o Kłosa- Powiedz mi, że tylko się zgrywasz- dodał już normalnym tonem.
-Zgrywam, zgrywam- wypięłam mu język i szeroko się uśmiechnęłam.
Następnie poznałam jeszcze Srećko (wcale nie musiałam się hamować od śmiechu, gdy mi się przedstawiał), Facu, Kacpra, dwóch Nicolasów i Piotra, aczkolwiek czułam, że najlepszy kontakt złapię z moimi zgrywuskami.
Sielankę przerwał- jak się domyśliłam- trener, który podszedł do naszej roześmianej grupki.
-Miguel Falasca- przedstawił się- Miło cię poznać- powiedział po hiszpańsku.
-Natalia P... po prostu Natka- dodałam szybko, by uniknąć wyjawiania nazwiska. Zawsze byłam przeciwna protekcji i nie chciałam żeby ktoś tutaj miał mnie za lalkę, która zdobyła tę posadę tylko dzięki ojcu, choć naturalnie- była to prawda.
-Bardzo się cieszę na naszą współpracę- dodałam płynnie, a on pokiwał głową.
-Ja również. Bardzo jestem rad, że w końcu nie będę musiał tyle gestykulować, by zrozumieli o co mi chodzi, ponieważ w tej drużynie tylko Mariusz mówi hiszpańsku- wskazał na Wlazłego. Grzecznie się uśmiechnęłam, a trener zarządził trening siłowy, co też przekazałam chłopakom. Później poznałam jeszcze drugiego trenera oraz statystyka. Oboje byli Włochami, ale dobrze mówili po angielsku i nieźle łamali polszczyznę.
Po treningu pogrążyłam się w rozmowie z Mariuszem i Winiarem tak bardzo, że trafiłam do ich szatni. Oni bynajmniej nie wydawali się być skrępowani moją obecnością i zaczęli się rozbierać, na co ja zareagowałam różowymi policzkami.
-Eee, przepraszam, ja chyba pójdę- mruknęłam zażenowana, po czym zaczęłam ubierać kurtkę.
-Wyluzuj- zaśmiał się Andrzej, który właśnie opasał się ręcznikiem i ruszył w stronę łazienki.
-Widzimy się jutro...- powiedziałam spuszczając wzrok i zapinając ekspres.
-Natka, Piechocki prosi cię do siebie- powiedział Karol, który właśnie wszedł do szatni z telefonem w ręku i wyglądał na dość przybitego. Spojrzałam na niego pytającym spojrzeniem, a on tylko pokręcił głową.
-Okej, to cześć wam- pomachałam chłopakom i wyszłam z szatni. W końcu mogłam spokojnie odetchnąć. Kurcze, ależ oni są zbudowani!
Po kilku minutach byłam pod gabinetem ojca. Grzecznie zapukałam i nie czekając na odpowiedź wetknęłam głowę do środka.
-Cześć, córka, siadaj- pokazał mi miejsce naprzeciw swojego biurka- Słuchaj, tu masz grafik na najbliższy miesiąc. Treningi, mecze, wyjazdy. Na wszystkich musisz być i co najważniejsze- nie możesz się spóźniać, jasne?- spojrzał na mnie poważnie, a ja pokiwałam głową biorąc od niego plik kartek- Tu jest umowa. Możesz podpisać bez czytania, bo sporządzał ją mój prawnik, więc możesz być spokojna. To znaczy o ile satysfakcjonuję cię taka wypłata- wskazał palcem na dane miejsce.
-Jest okej- powiedziałam z uśmiechem. Nie spodziewałam się, że mogę tu aż tyle zarobić, tym bardziej, że jeżeli w danym dniu jest tylko trening, to pracuję tylko około czterech godzin. Podpisałam umowę i dostałam jeden egzemplarz dla siebie.
-Mieszkania jeszcze nie zdążyłem ci załatwić, więc na razie będziesz musiała pomęczyć się z nami, ale za to auto...- wyjął z kieszeni marynarki kluczyki- Opel Insignia...
-Cooo?- ze zdziwienia aż otworzyłam usta- Wiedziałeś, że marzyłam o tym samochodzie, prawda?- spojrzałam na niego podejrzliwie.
-Powiedzmy, że trochę musiałem się do niego dorzucić, bo klubu nie stać na taką brykę, ale uznaj to za prezent na swoje dwudzieste piąte urodziny- uśmiechnął się szeroko.
-Dziękuję!- pisnęłam i obiegłam biurko, by rzucić mu się na szyję. Co jak co, ale trzeba było przyznać, że mój ojciec miał gest.
-Nie ma za co- pocałował mnie w głowę i wręczył jakieś zwinięte kartki- Plan miasta, na wszelki wypadek- uśmiechnął się- Zaznaczyłem mój dom i halę.
-Dzięki- mruknęłam.
-Masz jakieś plany na dziś jeszcze?- dopytał podając mi jeszcze dowód rejestracyjny.
-Pewnie pojadę przetestować auto i może zrobię mały rekonesans miasta- uśmiechnęłam się szeroko.
-Dobra, ja będę w domu o szesnastej- powiedział, a ja przewróciłam oczami. Od kiedy wracał tak wcześnie z pracy? Czyżby Kasia miała na niego aż taki wpływ?
-To do zobaczenia i dzięki jeszcze raz- pomachałam kluczykami i wyszłam z jego gabinetu.
Wyszłam na parking i zajęłam się szukaniem auta. Sprawdziłam numer rejestracyjny i mój wzrok padł na przepiękny biały samochód. Z uśmiechem od ucha do ucha pobiegłam w jego stronę i wrzuciłam torbę i resztę bibelotów do środka. Zajęłam miejsce po stronie kierowcy i podziwiałam wnętrze, gdy w lusterku wstecznym zauważyłam Karola stojącego kilka metrów dalej. Nie wyglądał najlepiej i w zasadzie poznałam go tylko po numerze na bluzie. Stał z łokciami opartymi o dach samochodu z twarzą ukrytą w dłoniach. Zamknęłam auto i pobiegłam w jego stronę.
-Wszystko w porządku?- zapytałam, kładąc dłoń na jego ramieniu.
-Tak...- odpowiedział cicho posyłając mi lekki uśmiech i odwracając się w moją stronę.
-Przecież widzę...- mruknęłam.
-Powiedzmy... ciche dni...- wsunął ręce do kieszeni dresów i oparł się o auto.
-Chcesz pogadać?- zaproponowałam, choć nie bardzo wiedziałam czy będę mogła mu pomóc. Karol przecząco pokręcił głową.
-Rozumiem- westchnęłam. Wcale mnie to nie zdziwiło, bo dlaczego niby miałby rozmawiać z osobą, którą ledwie co zna?
-To może masz ochotę na małą przejażdżkę? Właśnie dostałam klubowe auto- pomachałam kluczykami i wskazałam na biały samochód, na tyle którego naklejone było logo Skry.
-Chętnie- uśmiechnął się lekko, po czym schował swoją treningową torbę do bagażnika i skierowaliśmy się w stronę Opla. Miałam nadzieję, że to choć trochę poprawi mu ten podły nastrój.
Rety, sama nie mogę uwierzyć w to jaką mam wenę!
Mam nadzieję, że wam się spodoba ;)
Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze, które bardzo karmią Panią Wenę.
Z niecierpliwością czekam na Wasze opinie na temat tego rozdziału.
Buziaki :*
-Hmm?- mruknęłam, podciągając kołdrę pod brodę.
-Chcesz jechać ze mną na halę?- zapytał, gdy ja leniwie i bardzo powoli otwierałam oczy.
-Po co?- wydukałam zaspanym głosem.
-Poznasz chłopaków, fajnie będzie- ojciec usiadł na brzegu łóżka.
-Jakich znowu chłopaków?- zapytałam nieprzytomnie, a tata się roześmiał.
-No siatkarzy. Jest parę fajnych wolnych ciach...- przewróciłam oczami- To moja wina, że chciałbym jeszcze zatańczyć na twoim weselu? Być może będę się ruszać tylko przez najbliższe pięć lat!- zamilkł na widok mojej miny.
-A powiedziałeś o tym Katarzynie?- zachichotałam, podnosząc się do pozycji siedzącej.
-Natka, proszę, spróbuj być dla niej miła...- westchnął.
-Czy ty wiesz o co mnie prosisz? Ona mogłaby być moją siostrą, a nie macochą- warknęłam, zeskakując z łóżka- Więc nie wymagaj ode mnie żebym jeszcze próbowała się z nią zaprzyjaźnić. Co najwyżej mogę ją tolerować. Bo muszę- dodałam znikając za drzwiami łazienki.
Gdy znaleźliśmy się pod halą szybko wyskoczyłam z samochodu.
-Chodź, przedstawię cię- zaproponował ojciec.
-Nie chcę żeby wszyscy musieli być dla mnie mili, bo jestem twoją córką- mruknęłam.
-Inaczej nie będziesz mogła być na boisku, miśku- westchnął- Kurcze, zapomniałem ci powiedzieć wcześniej... Słuchaj, mam dla ciebie ofertę pracy- zatrzymał się.
Jego słowa mile mnie zaskoczyły. Nie ma to jak upiec dwie pieczenie na jednym ogniu.
-Tak, jaką?- zaciekawiłam się.
-Trener Skry jest z Hiszpanii i średnio mówi po angielsku, dlatego chłopaki nie mogą się z nim dogadać i czasami na meczach wychodzą różne krzywe akcje, rozumiesz?
-Nie pomyśleliście wcześniej o zatrudnieniu tłumacza?- prychnęłam, bo było to dla mnie sprawą oczywistą.
-Właśnie zrezygnował, bo urodziła mu się córka i szukamy kogoś na jego zastępstwo. Właściwie to nie zastępstwo, lecz na stałe i od razu pomyślałem o tobie. Co ty na to?- uśmiechnął się.
-Nooo, ja nie wiem- zaczęłam się wahać- Nie wiem czy chcę protekcji...
-Dziecko, wiesz jak teraz ciężko o pracę, szczególnie w takim zawodzie jaki sobie obrałaś?- spojrzał na mnie tak, jakbym nie doceniała tego, co dla mnie robi- Załatwimy ci mieszkanie, będziesz miała wysoką pensję...
-Dobra, zgadzam się- uniosłam ręce w obronnym geście- Tylko przedstaw mnie jako tłumacza, nie twoją córkę, dobrze?
-Tak bardzo wstydzisz się ojca?
-Oh, tato...- westchnęłam, a on zachichotał.
-Dobrze, dobrze- odparł, po czym ruszyliśmy w stronę hali.
Gdy weszliśmy do ogromnej sali, w której ćwiczyli siatkarze, wszyscy stanęli niemal na baczność. Bynajmniej nie dlatego, że zobaczyli mnie (jakże młodą i piękną niewiastę), lecz mojego ojca, który jak widać wzbudzał ich respekt.
-Dzień dobry, panowie, pozwólcie tu- zaprosił ich gestem ręki. Gdy wszyscy stłoczyli się wokół nas rozejrzałam się po twarzach- większość z nich mignęła mi kiedyś w telewizji, dwie kojarzyłam z wczoraj.
-To jest Natalia, nasz nowy tłumacz- wskazał na mnie ręką- Pracę zaczyna już od dziś, od teraz, więc może w końcu będziecie mogli dogadać się z trenerem- zachichotał pod nosem, a ja zmarszczyłam brwi- Natalia, zostawiam cię w dobrych rękach- delikatnie poklepał mnie po plecach, po czym odszedł, by zamienić kilka słów z trenerem i statystykiem zostawiając mnie z piętnastką wielkoludów.
-Panowie, Natalia jest bardzo wygadana i boi się samochodów z automatycznie otwieranym bagażnikiem, bo uważa, że każdy właściciel takowego chce ją porwać- usłyszałam znany mi głos, a po chwili ujrzałam przeciskającego się w moją stronę Karola.
-Gdybym znała cię lepiej też zrobiłabym ci niefajną opinię już na samym wejściu- zachichotałam i ze zdziwieniem zarejestrowałam, że chłopak mnie przytula.
-A ja uważam, że Natalia jest bardzo miła i śmieje się z moich żarcików na temat uschniętych kwiatków- usłyszałam kolejny głos, a po chwili wyłonił się pan ''2 WLAZŁY''- Mariusz- podał mi rękę, którą uścisnęłam.
-Ty masz żonę, a głównym zgrywusem w tej drużynie jestem ja, Winiar- mężczyzna stojący w pierwszym rzędzie podszedł do mnie, chwycił mą dłoń, po czym delikatnie musnął ją swoimi ustami.
-Hola, hola, panowie! Oboje jesteście żonaci, a ja nie mam ani smyczy założonej podczas ślubu ani nawet klapek na oczy w postaci dziewczyny- kolejny wielkolud przecisnął się w moją stronę- Andrzej Wrona Kracze we własnej osobie- zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku, a ja zachichotałam.
-A co jeśli wam powiem, że mam chłopaka?- zapytałam niepewnym głosem i lekko wzruszyłam ramionami.
-Och, nie, Karol, chyba mi słabo- powiedział Andrzej nienaturalnie wysokim głosem, położył prawą dłoń na czole i teatralnym gestem oparł się o Kłosa- Powiedz mi, że tylko się zgrywasz- dodał już normalnym tonem.
-Zgrywam, zgrywam- wypięłam mu język i szeroko się uśmiechnęłam.
Następnie poznałam jeszcze Srećko (wcale nie musiałam się hamować od śmiechu, gdy mi się przedstawiał), Facu, Kacpra, dwóch Nicolasów i Piotra, aczkolwiek czułam, że najlepszy kontakt złapię z moimi zgrywuskami.
Sielankę przerwał- jak się domyśliłam- trener, który podszedł do naszej roześmianej grupki.
-Miguel Falasca- przedstawił się- Miło cię poznać- powiedział po hiszpańsku.
-Natalia P... po prostu Natka- dodałam szybko, by uniknąć wyjawiania nazwiska. Zawsze byłam przeciwna protekcji i nie chciałam żeby ktoś tutaj miał mnie za lalkę, która zdobyła tę posadę tylko dzięki ojcu, choć naturalnie- była to prawda.
-Bardzo się cieszę na naszą współpracę- dodałam płynnie, a on pokiwał głową.
-Ja również. Bardzo jestem rad, że w końcu nie będę musiał tyle gestykulować, by zrozumieli o co mi chodzi, ponieważ w tej drużynie tylko Mariusz mówi hiszpańsku- wskazał na Wlazłego. Grzecznie się uśmiechnęłam, a trener zarządził trening siłowy, co też przekazałam chłopakom. Później poznałam jeszcze drugiego trenera oraz statystyka. Oboje byli Włochami, ale dobrze mówili po angielsku i nieźle łamali polszczyznę.
Po treningu pogrążyłam się w rozmowie z Mariuszem i Winiarem tak bardzo, że trafiłam do ich szatni. Oni bynajmniej nie wydawali się być skrępowani moją obecnością i zaczęli się rozbierać, na co ja zareagowałam różowymi policzkami.
-Eee, przepraszam, ja chyba pójdę- mruknęłam zażenowana, po czym zaczęłam ubierać kurtkę.
-Wyluzuj- zaśmiał się Andrzej, który właśnie opasał się ręcznikiem i ruszył w stronę łazienki.
-Widzimy się jutro...- powiedziałam spuszczając wzrok i zapinając ekspres.
-Natka, Piechocki prosi cię do siebie- powiedział Karol, który właśnie wszedł do szatni z telefonem w ręku i wyglądał na dość przybitego. Spojrzałam na niego pytającym spojrzeniem, a on tylko pokręcił głową.
-Okej, to cześć wam- pomachałam chłopakom i wyszłam z szatni. W końcu mogłam spokojnie odetchnąć. Kurcze, ależ oni są zbudowani!
Po kilku minutach byłam pod gabinetem ojca. Grzecznie zapukałam i nie czekając na odpowiedź wetknęłam głowę do środka.
-Cześć, córka, siadaj- pokazał mi miejsce naprzeciw swojego biurka- Słuchaj, tu masz grafik na najbliższy miesiąc. Treningi, mecze, wyjazdy. Na wszystkich musisz być i co najważniejsze- nie możesz się spóźniać, jasne?- spojrzał na mnie poważnie, a ja pokiwałam głową biorąc od niego plik kartek- Tu jest umowa. Możesz podpisać bez czytania, bo sporządzał ją mój prawnik, więc możesz być spokojna. To znaczy o ile satysfakcjonuję cię taka wypłata- wskazał palcem na dane miejsce.
-Jest okej- powiedziałam z uśmiechem. Nie spodziewałam się, że mogę tu aż tyle zarobić, tym bardziej, że jeżeli w danym dniu jest tylko trening, to pracuję tylko około czterech godzin. Podpisałam umowę i dostałam jeden egzemplarz dla siebie.
-Mieszkania jeszcze nie zdążyłem ci załatwić, więc na razie będziesz musiała pomęczyć się z nami, ale za to auto...- wyjął z kieszeni marynarki kluczyki- Opel Insignia...
-Cooo?- ze zdziwienia aż otworzyłam usta- Wiedziałeś, że marzyłam o tym samochodzie, prawda?- spojrzałam na niego podejrzliwie.
-Powiedzmy, że trochę musiałem się do niego dorzucić, bo klubu nie stać na taką brykę, ale uznaj to za prezent na swoje dwudzieste piąte urodziny- uśmiechnął się szeroko.
-Dziękuję!- pisnęłam i obiegłam biurko, by rzucić mu się na szyję. Co jak co, ale trzeba było przyznać, że mój ojciec miał gest.
-Nie ma za co- pocałował mnie w głowę i wręczył jakieś zwinięte kartki- Plan miasta, na wszelki wypadek- uśmiechnął się- Zaznaczyłem mój dom i halę.
-Dzięki- mruknęłam.
-Masz jakieś plany na dziś jeszcze?- dopytał podając mi jeszcze dowód rejestracyjny.
-Pewnie pojadę przetestować auto i może zrobię mały rekonesans miasta- uśmiechnęłam się szeroko.
-Dobra, ja będę w domu o szesnastej- powiedział, a ja przewróciłam oczami. Od kiedy wracał tak wcześnie z pracy? Czyżby Kasia miała na niego aż taki wpływ?
-To do zobaczenia i dzięki jeszcze raz- pomachałam kluczykami i wyszłam z jego gabinetu.
Wyszłam na parking i zajęłam się szukaniem auta. Sprawdziłam numer rejestracyjny i mój wzrok padł na przepiękny biały samochód. Z uśmiechem od ucha do ucha pobiegłam w jego stronę i wrzuciłam torbę i resztę bibelotów do środka. Zajęłam miejsce po stronie kierowcy i podziwiałam wnętrze, gdy w lusterku wstecznym zauważyłam Karola stojącego kilka metrów dalej. Nie wyglądał najlepiej i w zasadzie poznałam go tylko po numerze na bluzie. Stał z łokciami opartymi o dach samochodu z twarzą ukrytą w dłoniach. Zamknęłam auto i pobiegłam w jego stronę.
-Wszystko w porządku?- zapytałam, kładąc dłoń na jego ramieniu.
-Tak...- odpowiedział cicho posyłając mi lekki uśmiech i odwracając się w moją stronę.
-Przecież widzę...- mruknęłam.
-Powiedzmy... ciche dni...- wsunął ręce do kieszeni dresów i oparł się o auto.
-Chcesz pogadać?- zaproponowałam, choć nie bardzo wiedziałam czy będę mogła mu pomóc. Karol przecząco pokręcił głową.
-Rozumiem- westchnęłam. Wcale mnie to nie zdziwiło, bo dlaczego niby miałby rozmawiać z osobą, którą ledwie co zna?
-To może masz ochotę na małą przejażdżkę? Właśnie dostałam klubowe auto- pomachałam kluczykami i wskazałam na biały samochód, na tyle którego naklejone było logo Skry.
-Chętnie- uśmiechnął się lekko, po czym schował swoją treningową torbę do bagażnika i skierowaliśmy się w stronę Opla. Miałam nadzieję, że to choć trochę poprawi mu ten podły nastrój.
Rety, sama nie mogę uwierzyć w to jaką mam wenę!
Mam nadzieję, że wam się spodoba ;)
Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze, które bardzo karmią Panią Wenę.
Z niecierpliwością czekam na Wasze opinie na temat tego rozdziału.
Buziaki :*
Rozdział jest ok.
OdpowiedzUsuńŻartowałam jest super *-*
Rozdział super!
OdpowiedzUsuńEhh... Czego zawsze muszę robić wszystko z poślizgiem?! Znów się spóźniłam na rozdział!!!
Ale prócz mojej marnej organizacji to moim zdaniem Natka i chłopaki to będzie MIAZGA! Jestem ciekawa ich wspólnych odpałów :D
Ej, a co jest Karolowi :'( Oby wszystko mu się ułożyło :D A tak na marginesie to był dzisiaj w miejscowości obok mojej i chyba też przejeżdżał... A ja nie wzięłam autografu xD
Pozdrawiam i życzę weny :**
Rozdział super i fajnie, że chłopaki miło ją przyjęli :)
OdpowiedzUsuńChcę Wlazłego !!! Więcej !!! hahahaaha
Pozdrawiam Dooma :)
PS. Zapraszam na 53 odsłonę u Domy i Zbycha :)
http://ty-i-ja-i-siatkowka-do-konca-zycia.blogspot.com/
Świetny *.*
OdpowiedzUsuńNo to Piechocki chyba chce wynagrodzić córce stracone lata bez Jego osoby obok Niej. Nie dziwię się, że sama chce zapracować na siebie, a nie nazwiskiem ojca.
Hhahah to przywitanie oraz incydent w szatni rozwalił mnie na łopatki ;D
Co sie dzieje z Karolem...?
Zapraszam na kolejny dzień z życia Zuzy, w którym dziewczyna odkrywa prawdę o sobie. Minęło tyle lat i choć mówią, że czas leczy rany, to bez odpowiedniego nastawienia i wsparcia od innych to nie wypali. Czy dziewczyna go dozna... zapraszam na 42
http://dla-kazdego-zawsze-jest-jakis-ratunek.blogspot.com/2015/08/rozdzia-42-chcesz-zapewne-to-sprawdzic.html
Pozdrawiam ;**
No wiatj. Na szczęście, nie trafiłam tutaj z wielkim opóźnieniem i nadrobiłam już wszystkie rozdziały ;)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba. Lubię opowiadania o siatkarzach, szczególnie tak dobrze napisane. Czyta się wspaniale, lekko, przyjemnie. Szykuje się dobre opowiadanie, pełne siatkarskiego humoru. Nie mogę doczekać się następnego, więc pytam: kiedy będzie?
Życzę weny i zapraszam do siebie: melissamolier.blogspot.com
Miło czytać takie komplementy!
UsuńPostaram się do jutra sklecić coś sensownego, trzymajcie kciuki :D
Zapraszam na 44 rozdział rozpoczęty zabawnie, a zakończony dość romantycznie... ;D
OdpowiedzUsuńhttp://dla-kazdego-zawsze-jest-jakis-ratunek.blogspot.com/2015/08/rozdzia-44-no-to-chyba-mnie-zniechecies.html
Ja się pytam kiedy następny rozdział?????????☺
OdpowiedzUsuń