Strony

sobota, 14 listopada 2015

11

-Bartek, o co chodzi?- zapytałam po raz wtóry, ale znowu odpowiedziała mi głucha cisza. Kurek stał odwrócony do mnie bokiem i udawał ogromne zainteresowanie strugą światła płynącą ze stojącej nieopodal latarni.
-Wszystko okej- odpowiedział niespodziewanie i obrócił twarz w moją stronę. Już nie było na niej ani śladu zmartwienia czy innego negatywnego uczucia.
-Dlaczego się tak zdenerwowałeś?- zapytałam rzeczowo.
-Nieważne, chodź- wyciągnął w moją stronę dłoń, którą zignorowałam- No jak dziecko- westchnął Bartek, unosząc oczy ku niebu i już po chwili dyndałam głową w dół, przewieszona przez jego ramię.
-Kurek, puszczaj mnie!- pisnęłam, bijąc pięściami w jego pośladki.
-Piechocka, jaki z ciebie mały zbereźnik- zarechotał, ruszając w bliżej nieokreślonym kierunku- Zaraz wsadzę cię w taxę i będę miał spokój- lekko uderzył mnie w pośladek.
-Spróbuj zrobić tak raz jeszcze, a narobię takie rabanu, że będziesz tłumaczył się w prokuraturze!- syknęłam.
-Ale jak?- zapytał Bartek z udawanym zaskoczeniem- Aaa, że tak?- dłoń Kurka z głośnym plaskiem opadła na mój tyłek.
-No i się doigrałeś- mruknęłam- AAAAA, POMOCY, POMOCY! ZBOCZENIEC! RATUNKU!!!- zaczęłam krzyczeć najgłośniej jak tylko potrafiłam. Siatkarz szybko postawił mnie na ziemi i przyłożył dłoń do moich ust.
-Zgłupiałaś?- syknął.
-Ale że co? Ostrzegałam- wypięłam mu język.
-Spływajmy stąd nim podjedzie tu patrol policji- powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu i chwytając moją dłoń, pociągnął mnie za sobą.

Gdy następnego dnia rano otworzyłam oczy, pierwszą rzeczą którą ujrzałam był wazon z tulipanami od Bartka. Na samo wspomnienie wczorajszego wieczoru uśmiechnęłam się pod nosem i szczelniej okryłam kołdrą, chowając twarz w jej fałdach.
-O, już jest- wskazałam palcem na podjeżdżającą pod blok taksówkę.
-Szkoda- westchnął Bartek, łapiąc oba końce mojego szalika- Ach, zapomniałbym, czekaj!- rzucił i już go nie było. Po krótkiej chwili wyłonił się zza drzwi klatki z naręczem tulipanów.
-Zupełnie o nich zapomniałam- przyznałam, przejmując je i zatapiając w nich nos.
-Wsiadaj już, bo zimno jest- otworzył przede mną tylne drzwi samochodu- Jutro odstawię ci auto.
Lekko kiwnęłam głową i wspięłam się na palce, składając pocałunek na jego ustach.

-To do jutra- rzekłam, po czym obróciłam się na pięcie i wsiadłam do taksówki.
Bartek popukał w szybę od strony kierowcy, a gdy ten ją odsunął, powiedział:

-Proszę jechać ostrożnie. Wiezie pan prawdziwy skarb- puścił mi oczko, a ja czułam jak robi mi się przyjemnie ciepło.
Tak, zdecydowanie, wczoraj było bardzo miło. Zastanawiało mnie tylko wyznanie, które wypłynęło z ust Bartka; nie do końca je rozumiałam i istniało prawdopodobieństwo, że wygłupiłam się tym Lubię cię, Bartek. Może on oczekiwał ode mnie zupełnie czegoś innego? A z drugiej strony sam jasno nie sprecyzował swojej wypowiedzi. Mimo to, coś w tych słowach sprawiało, że wyczuwałam w nich drugie dno. Coś chciał mi przekazać, ale robił to tak niejasno, że nie byłam w stanie zrozumieć o co właściwie mu chodziło. Lubię go. Nawet bardzo. Czasami boję się, że za bardzo.
Wsunęłam dłoń pod poduszkę i sprawdziłam godzinę- dziewiąta siedem. Chłopaki od kilku minut ćwiczą na siłowni, a trening mają dopiero o szesnastej.
Czekała na mnie również wiadomość od Bartka: ''Dzień dobry! :) Masz ochotę na lodowisko? Ja i Kuba będziemy tam od jedenastej. Mam nadzieję, że dołączysz c:''. Uśmiechnęłam się lekko i zerwałam z łóżka. Postanowiłam nic nie odpisywać. Kilka minut po jedenastej byłam już pod Lodowiskiem Miejskim. Kupiłam bilet i wypożyczyłam łyżwy, których zapięcie zajęło mi kilka długich minut. Gdy w końcu stwierdziłam, że być może dam radę doczłapać się w nich do lodowej tafli, powoli wstałam i ruszyłam w jej kierunku, w razie czego nie odchodząc jednak od ściany. Weszłam na lodowisko i przywarłam do bandy, lustrując okolicę w poszukiwaniu Bartka. Miał być z jakimś Kubą, ciekawe kto to... zamyśliłam się i lekko rozluźniłam uścisk, w jakim moje palce przywarły do jednej z reklam. Szybko jednak zrozumiałam, że był to ogromny błąd, bo chwilę później leżałam już na lodowej tafli, przygwożdżona do niej czymś niewielkim i ciężkim.
-O kuuuurczę, przepraszam- usłyszałam cienki głos. Niepewnie otworzyłam oczy, które zamknęłam w trakcie upadku i ujrzałam nad sobą około dziesięcioletniego chłopca.
-Nic się nie stało- odpowiedziałam prędko, choć wcale nie byłam tego taka pewna. Bolały mnie plecy i tyłek i nie miałam bladego pojęcia jak wstać.
-Bartek, chodź tu szybko!- krzyknął chłopiec do kogoś stojącego po przeciwległej stronie lodowiska.
-Młody, prosiłem cię żebyś nie jeździł, gdzie cię wzrok poniesie, tak?- usłyszałam zbliżający się znajomy głos- Bardzo panią przepraszam, on od urodzenia taki mało rozgarnięty... Natalka?!- nade mną pochylał się Kurek w całej swej okazałości- Żyjesz?
-Chyba nie. Nie wiem- odpowiedziałam szybko, nadal się nie ruszając.
-Jezus Maria, coś ty narobił?- westchnął Bartek zwracając się w stronę chłopca- Boli cię coś? Kręgosłup? Noga? Ręka?- zapytał ze szczerą troską w głosie.
-Pupa- odpowiedziałam poważnie, ale ten tylko z uśmiechem pokręcił głową i chwycił mnie za przedramiona, szybkim ruchem podnosząc do pionu.
-Chodź no tu...- westchnął, otrzepując mój płaszcz ze szronu- Na pewno wszystko w porządku?- chwycił mnie za ramiona i spojrzał na mnie poważnie. Lekko pokiwałam głową, przenosząc wzrok na chłopczyka, który stał niepewnie przy bandzie i bawił się sznureczkiem przy niebieskiej kurtce.
-Przepraszam, nie chciałem- powiedział cichutko. Powoli odsunęłam się z zasięgu ramion Kurka i klęknęłam przy maluchu.
-Nic się nie stało. Zobacz, żyję- uśmiechnęłam się szeroko.
-Ale Bartek jest zły...- wyszeptał, wbijając wzrok w swoje łyżwy.
-Co ty mówisz?- spojrzałam oskarżycielsko w stronę siatkarza- Wcale nie jest, prawda, Bartek?- teraz w moim wzroku pojawiło się wyczekiwanie.
-Eee, no nie, nie jestem- odpowiedział Kurek, niepewnie drapiąc się po podbródku- Tak w ogóle, to jest Kuba, mój młodszy brat- pokazał na chłopczyka.
-Bardzo miło mi cię poznać- powiedziałam- Ja jestem Natalia- wyciągnęłam rękę w jego stronę, a on natychmiast ją uściskał.
-Bartek dużo mi o tobie mówił- rzekł z uśmieszkiem- Że jesteś bardzo fajna i bardzo ładna.
-Och, naprawdę?- zapytałam czując, jak pieką mnie policzki.
-Tak, tak, już wystarczy- siatkarz wkroczył między nas- Może tak dla odmiany pojeździmy trochę?
Gdy tylko Kuba ruszył w stronę środka lodowiska, gdzie znajdowało się całe zbiorowisko w wieku podobnym do jego, siatkarz chwycił moją dłoń i szybko ruszył.
-Bartek, wolniej, ja nie jeżdżę zbyt dobrze!- pisnęłam, jeszcze mocniej i bardziej kurczowo ściskając jego rękę.
-Nie peniaj- rzucił, wcale nie zwalniając tempa.
-Skąd ty masz łyżwy? Mieli twój rozmiar?- spojrzałam na jego wielkie stopy sunące po lodzie.
-No coś ty, to moje własne...
-Masz stopę jak yeti- zaśmiałam się lekko, lecz po chwili ponownie spoważniałam- Serio, Kurek, ja zaraz się... ojej!- krzyknęłam, widząc, że jedziemy wprost na młodą dziewczynę. Bartek zaczął napierać na mnie ramieniem, przesuwając mnie, byśmy mogli ją wyminąć. O ile ja zdążyłam wysunąć się na tyle, by jej nie staranować, to siatkarz z całym impetem naparł na nią sprawiając, że straciła równowagę i runęła w tył. Kurek w ostatniej chwili puścił moją dłoń, by nie pociągnąć mnie za sobą, a po chwili już leżał na lodzie przygwożdżony blondynką.
-Eee, przepraszam bardzo- zaczął się jąkać- Chyba jechałem trochę nieuważnie...
-Nic się nie stało- odpowiedziała dziewczyna śpiewnym głosem, nie zadając sobie trudu, by wstać z siatkarza. Przesunęła się tylko lekko, by móc na niego spojrzeć- Miałam bardzo miękkie lądowanie- zaśmiała się cicho.
-Cała przyjemność po mojej stronie- Bartek wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.
-Hej, poczekaj, czy ty nie jesteś...- zaczęła, wskazując na niego palcem.
-Boski?- zapytał, unosząc jedną brew- Jestem, jestem...- zachichotał, a dziewczyna mu zawtórowała- Bardzo miło się leży, ale chyba czas wstać- wysunął rękę w jej stronę, by wstając mogła się podeprzeć.
-Nie miałbyś może ochoty na kawę?- zapytała nieśmiało, gdy już wstała- W ramach rekompensaty za...
Stałam obok przewracając oczami i patrząc z lekko uchylonymi ustami na tę całą sytuację. Jakaś wypudrowana lala właśnie zaprasza go na randkę? Lekko podenerwowana zmarszczyłam brwi i podjechałam bliżej, akurat wtedy, gdy Kurek otrzepywał kurtkę.
-Oj, Bartuś, jaki ty nieuważny jesteś...- westchnęłam kręcąc głową i stając przed nim- Nic ci się nie stało? Tata byłby niepocieszony...- chwyciłam jego twarz w dłonie- Och, nic się pani nie stało?- zapytałam, obracając się w stronę dziewczyny udając, że o niej zapomniałam.
-Wszystko w porządku, dziękuję- odpowiedziała nieco zażenowana i lekko uniosła dłoń- To cześć- rzuciła jeszcze i odjechała.
-Ej Natka...- zaczął Bartek kładąc dłonie na moich biodrach, podczas gdy ja odprowadzałam wzrokiem blondynkę- Natka, ty jesteś zazdrosna- prychnął z uśmiechem dzikiego zadowolenia malującym się na twarzy.
-Co? Ja?- zaśmiałam się dźwięcznie- Chyba żartujesz- spuściłam wzrok czując, że pieką mnie policzki.
-Ale to całkiem miłe jest, wiesz?- przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie.
Lekko wzruszyłam ramionami.
-Pojeździjmy lepiej- rzuciłam, wyrywając się z jego uścisku i odjeżdżając, czując się coraz pewniej na lodzie.

Gdy zeszliśmy z lodowiska, pojechaliśmy na obiad i gorącą czekoladę. Już dawno nie widziałam tak rozgadanego i wesołego dziecka jak Kuba i miałam nieodparte wrażenie, że jest pomniejszoną wersją Bartka. Ciągle mówił o tym, że uwielbia siatkówkę i bardzo się cieszy za każdym razem kiedy pojechać na mecz, szczególnie jeśli gra w nim jego starszy brat. Patrzył na Bartka z uwielbieniem i uważnie chłonął każde słowo, które wypłynęło z jego ust.
Kilka minut przed szesnastą byliśmy przed halą Energia. Nie chciałam, by trener Falasca wziął mnie za spóźnialską, więc zostawiłam chłopaków w tyle, a sama szybkim krokiem ruszyłam ku wejściu.
-Natalka, zaczekaj!- krzyknął za mną Kurek.
-Bartek, zaraz zaczyna się trening, pogadamy później!- odparłam lekko zdenerwowana, ale mimo to zatrzymałam się.
-Chwilkę, okej?- spojrzał na mnie prosząco- Chciałbym żebyś kogoś poznała- podbiegł do mnie i chwycił moją dłoń. Poprowadził mnie w stronę pary stojącej przed wejściem, przy której stał już Kuba.
-Kto to?- zapytałam kątem ust.
-Moi rodzice- rzucił z szerokim uśmiechem, a mi serce podeszło do gardła. Chce mnie zapoznać ze swoimi rodzicami? Ale po co? Dlaczego? Przecież nawet nie jesteśmy parą!
-Nie wiem czy to jest...- zaczęłam niepewnie, ale siatkarz nie dał mi dokończyć.
-Mamo, tato- to jest Natalia- położył dłoń na moim ramieniu- Natalka, to są moi rodzice.
-Bardzo miło nam panią poznać- powiedziała mama Bartka uśmiechając się promiennie. Miała takie same oczy jak jej syn i identyczne zmarszczki wokół nich.
-Mnie również- odpowiedziałam niepewnie, próbując odwzajemnić gest- I proszę mówić mi po imieniu...
-Bartek bardzo dużo o tobie opowiadał- dodał pan Kurek.
-Och, mam nadzieję, że nie tylko złe rzeczy...
-Wręcz przeciwnie! Same pochlebstwa- uśmiechnął się szeroko- Jesteś tłumaczką w Skrze, tak?
-Zgadza się- kiwnęłam głową.
-To szkoda, że Bartek jednak nie zagra tutaj, prawda? Chyba bardzo się zżyliście...- zapytała jego mama, wzdychając ciężko.
Zrobiło mi się słabo. Jak to nie zagra? Dlaczego nic mi o tym nie powiedział? Wczoraj wszystko było jak gdyby nigdy nic. Ani słowem nie pisnął, tylko dalej utrzymywał, że będzie grał w Skrze, że zostanie w Bełchatowie. A ja głupia nawet nie wpadłam na pomysł, że o tym wczoraj poinformował go mój ojciec. Przez całą naszą znajomość tylko kiwam potulnie głową, przystając na wszystko, co on mówi. Cholerny drań, rozkochał mnie w sobie, a teraz tak po prostu wyjedzie? Nie miałam wątpliwości, że Bartek nie ma zamiaru pozostać w tej bełchatowskiej dziurze, skoro nie będzie mógł rozwijać swojej pasji.
-Tak, ogromna szkoda- odpowiedziałam w końcu, a mój głos drżał od nadmiaru emocji, które właśnie przeżywałam. Kątem oka zauważyłam jak Bartek niepewnie przestępuje z nogi na nogę i pewnie posyła matce mordercze spojrzenie.
-Dobrze, już was nie zatrzymujemy. Wiemy, że Natalka się spieszy- pani Kurek obdarzyła mnie mocnym uściskiem, a następnie to samo zrobiła ze swoim starszym synem. Po chwili Kuba objął mnie w pasie i wtulił twarz w mój płaszcz.
-Jesteś super, wiesz?- zapytał.
-Jej, dzięki- zachichotałam, choć wcale nie miałam na to ochoty.
-Mam nadzieję, że zostaniesz żoną Bartka- dodał teatralnym szeptem, a cała rodzina Kurków wybuchła głośnym śmiechem.
-Młody, myślę, że powinieneś już iść- odpowiedział jego starszy brat w ten sam sposób.
Gdy tylko ruszyli w stronę auta, odwróciłam się na pięcie i weszłam do hali nie oglądając się na Bartka. Weszłam na salę w obcasach, ostentacyjnie ignorując wściekłe spojrzenia osób sprzątających.
-Przepraszam za spóźnienie- powiedziałam po hiszpańsku, rzucając torbę na jedno z krzeseł- Cześć, chłopaki- dodałam po polsku.
-Nic się nie stało- odpowiedział trener, jak zwykle obdarzając mnie ciepłym uśmiechem- Zaczniemy od rozgrzewki. Bieg dookoła sali, rozgrzewanie kończyn górnych krążeniami w przód, w tył i naprzemiennie- odwzajemniłam uśmiech i podniesionym głosem przetłumaczyłam polecenie trenera.
-Natalka...- usłyszałam za sobą głos Kurka.
-Zamierzałeś mi w ogóle powiedzieć?- zapytałam szorstko, lecz na tyle cicho, by nikt poza nim tego nie usłyszał. Wbijałam wzrok w biegających chłopaków, nie chciałam na niego patrzeć.
-Chciałem. Już wczoraj, od razu, kiedy się dowiedziałem, ale jakoś nie mogłem się przemóc...
-Skib A- powiedział niepewnie Falasca, zapewne nie wiedząc czy może nam przeszkodzić. Natychmiast przetłumaczyłam, nadal nie odwracając twarzy w stronę Bartka.
-Natalka, proszę cię, nie gniewaj się na mnie, bo chyba tego nie zniosę...- położył dłonie na moich ramionach, ale ja natychmiast się odsunęłam.
-Daj mi spokój, co?- warknęłam.
-Wyznałem ci to, co czuję zanim zadzwonił twój ojciec! O wszystkim wiedziałaś! Przecież już wcześniej powiedziałem ci, że zarząd ma jakieś problemy, tak?!- podniósł głos- Myślisz, że ja nie chciałbym grać w Skrze, żeby być blisko ciebie?! Naprawdę?!- stanął przede mną i spojrzał na mnie z tak ogromnym wyrzutem malującym się na twarzy, że aż zrobiło mi się głupio. Winiłam go za coś, na co przecież nie miał wpływu. Lekko pokręciłam głową spuszczając wzrok. Kątem oka widziałam, że chłopaki przyglądają się nam z uwagą, a Falasca niecierpliwie krąży, nie wiedząc jak poprosić mnie o przetłumaczenie kolejnego ćwiczenia.
-Bartek, pogadamy później, jestem w pracy...- wyszeptałam i już po chwili usłyszałam jego szybko oddalające się kroki.
-Skib C- poinstruował mnie trener.

Półtorej godziny później, gdy tylko chłopaki zeszli z parkietu, wybiegłam z sali i bez pukania wparowałam do gabinetu ojca.
-Tato, dlaczego Bartek nie będzie grał w Skrze?- zapytałam bez zbędnych wstępów.
-Natalka, cześć! Też miło cię widzieć. U mnie wszystko gra, a u ciebie?- zapytał ironicznie.
-U mnie? Jakby to powiedzieć...- potarłam brodę udając, że się zastanawiam- Dość słabo! Mogę wiedzieć, dlaczego nie przyjąłeś Bartka?!- nieco podniosłam głos.
-Nie krzycz- skarcił mnie- Kurek nie zagra w Skrze, ponieważ po przeanalizowaniu jego ostatnich wyników- szczególnie tych z Dynamo- zarząd doszedł do wniosku, że nasz zespół nie potrzebuje takiego zawodnika- dodał spokojnym tonem.
-Na Boga, to jest Bartek Kurek!- krzyknęłam- Legenda polskiej siatkówki! I wiem to ja, totalny sportowy głąb! Skra powinna być dumna, że ktoś taki pragnie zagrać w jej barwach, a nie wybrzydzać! Inne kluby biłyby się o niego!- pomógł mi nieco wujek Google, którego kilka dni temu poprosiłam o kilka informacji.
-Natalia, to jest już postanowione. Żaden polski klub się o niego nie bije, ponieważ Bartek już dawno stracił pokorę, którą powinien zachować na boisku- Piechocki z kamienną twarzą odłożył na półkę opasły czerwony segregator.
-To powinniście prowadzić sobie więcej Argentyńczyków czy innych Hiszpanów!- warknęłam, nie bardzo zdając sobie sprawę z tego, że moja wypowiedź nie ma większego sensu.
-Dziecko, ty się zakochałaś...- ojciec uśmiechnął się szeroko i położył dłonie na moich ramionach.
-Co ty wiesz...- prychnęłam i wybiegłam z jego gabinetu, trzaskając drzwiami.
Przebiegłam kawałek i usiadłam na jednym z żółtych krzeseł. Oparłam łokcie o kolana i ukryłam twarz w dłoniach.
-Wszystko okej?- usłyszałam znajomy głos. Uniosłam głowę i ujrzałam Winiara w czarnym dresie i sportową torbą na ramieniu. Lekko pokręciłam głową- Co jest?- rzucił torbę na ziemię i usiadł obok mnie, obejmując ramieniem.
-Bartek nie zagra w Skrze...- wyszeptałam. Michał głośno wciągnął powietrze i przytulił mnie do siebie.
-I gdzie będzie grał?- zapytał, a ja wzruszyłam ramionami.
-Nie wiem. Na pewno nie tutaj...- czułam, jak łzy napływają do moich oczu.
-Ejejejej, tylko mi tu nie płacz- delikatnie pogłaskał moją głowę- Znając go poruszy ziemię i niebo żeby tu zostać. Widzę, jak na ciebie patrzy. Zależy mu...- niepewnie uniosłam głowę i spojrzałam na Winiara- Serio- dodał.
-Nie zostanie tu. Ojciec powiedział, że nie ma takiej możliwości- wstałam i nerwowo zaczęłam przechadzać się wzdłuż wąskiego korytarza.
-To wymyśli coś innego. Naprawdę, znam go bardzo długo i wiem, że rzadko odpuszcza- Michał uśmiechnął się pokrzepiająco, a ja lekko kiwnęłam głową.
-Dzięki za próbę pocieszenia, Misiek- przytuliłam wstającego chłopaka- Nie wiesz gdzie on jest?
-Siurak? Wydaje mi się, że pojechał do domu...- odpowiedział powoli.
-Super. Muszę lecieć, do zobaczenia!- rzuciłam na odchodne i pobiegłam w stronę sali, gdzie zostawiłam płaszcz. Po kwadransie byłam już przed blokiem siatkarza. Korzystając z tego, że do klatki wchodziła jakaś kobieta z dzieckiem w wózku, przytrzymałam jej drzwi i sama weszłam za nią, kierując się w stronę windy. Serce biło mi jak młotem i co chwila przestępowałam z nogi na nogę. Gdy stanęłam przed drzwiami mieszkania zawahałam się, jednak już po chwili zdecydowanym ruchem nacisnęłam dzwonek.
-Chwila!- usłyszałam odległy głos siatkarza, a wkrótce również jego ciężkie kroki. Kiedy uchyliły się drzwi, ujrzałam Bartka stojącego w samych bokserkach- Natalka? Co ty tu robisz?- zapytał zszokowany. Ja jednak nie odpowiedziałam. Zlustrowałam jego umięśnioną sylwetkę, jednak już po chwili skrępowana uniosłam wzrok na jego twarz.
-Przepraszam, gdzie moje maniery...- siatkarz uderzył się otwartą dłonią w czoło- Wejdź- przesunął się, by zrobić mi miejsce. Niepewnie przekroczyłam próg- Napijesz się czegoś?- Kurek zniknął gdzieś w salonie i już po chwili wrócił ubrany w spodnie.
-Nie, dzięki, ja tylko na chwilę...- rzuciłam, ściągając szal.
-Natalka, ja chciałem...- zaczął, ale nie dałam mu skończyć.
-Nic już nie mów- powiedziałam stanowczo. Chyba podziewał się kolejnego wybuchu złości z mojej strony, bo cofnął się o krok i spuścił wzrok- Za to ja ci coś powiem. Powinnam zrobić to już wczoraj, ale jestem tchórzem i nie wiedziałam jak ubrać to w słowa, a po raz kolejny okazuje się, że najprostsze wyjścia są również najlepsze... Zakochałam się w tobie, Bartek. Nie wyobrażam sobie tego, że teraz gdzieś sobie wyjedziesz, bo pewnie tak będziesz musiał zrobić i nie wiem jak...- nie skończyłam jednak, ponieważ Kurek niespodziewanie wpił się w moje usta, stanowczo przyciągając mnie do siebie.
-Ja... w tobie... też- wymruczał między pocałunkami. Po chwili mój płaszcz znalazł się na podłodze i już nic się nie liczyło. Nawet to, że Bartek nie zagra w Skrze.

Przebudziłam się w nocy czując Saharę w ustach. Niewielka lampka stojąca na szafce koło łóżka oświetlała część pomieszczenia, w którym panował bałagan. Bartek leżąc na plecach spał spokojnym snem. Jego klatka piersiowa rytmicznie unosiła się i opadała. Siedziałam tak dłuższą chwilę przyglądając się mu. Lekki zarost, pieprzyk na prawym policzku, różowe usta, szerokie barki, umięśnione ramiona. Uśmiechnęłam się lekko na myśl, że wygląda jak grecki bóg. Sięgnęłam po jakąś koszulkę leżącą niedaleko, po czym wstałam z łóżka i na palcach udałam się do kuchni. Zapaliłam światło i nalałam sobie szklankę wody, którą wypiłam jednym duszkiem. Odłożyłam naczynie do zlewu i zauważyłam, że na kuchennym stole leżał portfel siatkarza, z którego wystawał kawałek znajomej mi fotografii. Wyjęłam zdjęcie i przyglądałam się mu uważnie, zastanawiając się, skąd mógł je mieć. Przez dłuższą chwilę jak wariatka szczerzyłam się do własnego portretu. Czując piasek pod powiekami postanowiłam wsunąć go na miejsce i udać się z powrotem do łóżka. Chwyciłam jedno skrzydełko skórzanego portfela, gdy coś z jego wnętrza wypadło na posadzkę, po drodze odbijając się o moją stopę. Spuściłam wzrok i przez dłuższą chwilę myślałam, że to tylko jakiś chory sen. Stałam nieruchomo wlepiając wzrok w małą torebeczkę z białą zawartością, nie wiedząc czy powinnam ją dotykać. W końcu schyliłam się i chwyciłam ją między dwa palce. Było mi niedobrze, a serce utknęło gdzieś w okolicach żołądka.
-Kurwa...- wyrwało się z moich ust.





 Cześć.
Nie bardzo wiem, co powinnam tu napisać.
Rozdział zostawiam Waszej ocenie.

Chciałabym podziękować Wam za wszystkie komentarze- zarówno te pozytywne, jak i za te zawierające krytykę.
Szczególe podziękowania kieruję w stronę Annie Kannie. Dziewczyno, kocham Twoje chore komentarze i zawsze czekam na nie z największym utęsknieniem! Aż nie mogę doczekać się tego, co wyskrobiesz pod tym rozdziałem :)



Tak, tak- wiem, że zaginam czasoprzestrzeń i zamieniam kolejnością różne fakty z życia Bartka, ale robię to celowo. I przypominam- to tylko FIKCJA LITERACKA.

Buziaki :*


 

12 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Już jestem :)
      Rozdział świetny, jak każdy na tym blogu.
      Szkoda, że Bartek nie zagra w Skrze, chyba, że Nat wymyśli sposób, żeby namówić ojca na podpisanie kontraktu z Bartkiem...
      Jeśli nie to mam nadzieję, że jeśli Bartek zdecyduje się wyjechać zagranicę to zabierze ze sobą Piechocka... Ale to tyko moje marzenia, a co ty wymyslisz to zagadka. Także czekam na kolejny rozdział.
      Kochana życzę ci duzooo wenki :*

      Usuń
  2. Kurcze, szkoda mi Natalki. Zakochala sie, widac ze wzajemnoscia, to Bartek musi odejsc z klubu bo go nie chca ! Niech ich cholera wezmie xD Czyzby Natalia znalazla 'proszek do pieczenia' w portfelu ? Oby to bylo cos innego :c <3 Mam nadzieje ze wszystko sie wyjasni i ze beda szczesliwi ;)
    Aaa... i nie bylo tu Karola i jego niesmasek wzgledem Bartka, wlasnie tak myslalam czego mi brakuje xD
    PS: zapraszam na 8
    enjoy--every--moment.blogspot.com/
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj!
    Jestem, jestem.
    No! Wszyscy mnie lubią i mi dziękują! Tak powinno być. Ty lubisz moje komentarze, ja lubię czytać Twoje opowiadanie - wszystko się zgadza.
    No cóż... No żal mi, że Bartek nie zostanie z Bełchatowie (no chyba, że ten samolot, coś, ktoś...). Zaczęło się wszystko tak fajnie układać i teraz ma się popsuć? Tak nie może być, musi być jakieś wyjście.
    Co za lowelas z Bartosza! Ja podejrzewam, że gdyby obok nie było Natki to on najpewniej poszedłby z tamtą laska na kawę. (Może Bartek nie chciał wziąć Karola na kawę lub staranował go na lodowisku?). Nie podoba mi się.
    No i się wyjaśniło, dlaczego Bartek jest taki wesoły i pobudzony. Dlaczego Piter nie reaguje i pyta go: Matka wie, że ćpiesz?
    Może Karol o tym wiedział i nie chciał Natkę uchronić? Ale czy to nie wyjaśnia jego niechęci..Może Bartosz nie chciał się podzielić się z Karolem? Może Bartek jest dilerem i nie chciał sprzedać towaru Karolowi? Może... nie wiem! Ostatnio napisałaś, że nigdy nie zgadnę, więc czas na największa abstrakcje: Bartek i Karol mieli romans, rozstali się bo: a) Bartek wyjechał b) Bartek zdradził go z kobietą c) Bartek zmusił go do przemytu narkotyków (odbytowego np.).
    Więcej pomysłów nie mam, ale jeśli coś wpadnie mi do głowy to dam znać.

    Zapraszam na mojego prywatnego bloga: http://zuzzeek.blogspot.com/

    Zuzek.

    OdpowiedzUsuń
  4. Miałam przeczytać tylko dwa, góra trzy rozdziały przy śniadaniu, ale cóż, za bardzo mnie wciągnęło :D
    Kiedy Bartek otwierał drzwi w samych bokserkach wiedziałam, że skrywa jakiś brudny sekrecik. Myślałam jednak, że ten sekret ma nogi do nieba, blond włosy i napompowaną klatkę piersiową xD Szkoda, że nie będzie grał w Skrze, ale wydaje mi się, że znajdą z Nat rozwiązanie.
    Z niecierpliwością czekam na dalszą część ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem! :)
    No, kochana, kolejny genialny rozdział. Jak ty to robisz, co? ^^
    Kurczę, żal mi naszej Natalki, naprawdę. Jak już wszystko się jakoś tam powoli układa, to znowu coś musi do jasnej cholery to zepsuć -.-
    To teraz już wiemy, dlaczego Karol tak z niezbyt ogromną sympatią podchodził do Bartka... Sama nie wiem, co teraz o nich myśleć.
    Za dużo pytań zrodziło mi się w głowie. Intrygujesz ^^
    Czekam na kolejne!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Bartek udał że wszystko w porządku po telefonie Piechockiego... udała Im się ta randka :P Tylko trochę niejednoznacznie się wypowiadali na temat uczuć do siebie, a raczej pomijali uczucia i opisywali Kim dla siebie są i jak wiele znaczą...Bartek bierz się w garść, bo jak tak się chcesz oświadczać, to chyba długo będziesz kawalerem ;P
    Kuba polubił Natkę, a i dziewczyna zrobiła dobre wrażenie na rodzicach chłopaka. Podstępem Natka sie tam zjawiła- tak z bez uprzedzenia xD ale Kurek zachował sie jak prostak! widocznie spodobało Mu sie flirtowanie blondi...
    Piechocki wyraźnie nie chce Kurka w zespole, ale na tę decyzję ma zapewne wpływ zdanie trenera oraz zatarg siatkarza z Karolem.
    Natalia miała powód do zdenerwowania się na Bartka, za to że Jej nie powiedział o decyzji prezesa klubu.
    Prochy!? :O to by tłumaczyło zachowanie Bartka, te wybuchy, agresję...
    Karol zapewne o tym wiedział i miał to na myśli chcąc ochronić dziewczynę.
    Czekam na tłumaczenia się Kurka...
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  7. No to tak.. :D
    Nadrobiłam wszystkie rozdziały i stwierdzam, że tu zostaję!
    Zakochałam się w Twoim blogu *.* Jest świetny!
    Nareszcie Natalia i Bartek wyznali co do siebie czują :D
    Przez większą część rozdziału miałam banana na twarzy :D Prócz momentu, w którym Natka dowiedziała się, że Bartek nie będzie grał w Skrze..
    Liczę jednak na to, że zostanie w Bełchatowie ^.^
    Z niecierpliwością czekam na następny! :]]]
    Pozdrawiam! :))

    OdpowiedzUsuń
  8. nie ni już wcześniej wpadłam na twojego bloga ale no zgubiłam do niego linka i teraz znowu go znalazłam i nadrobiłam wszystkie zaległości mam nadzieję że nie każesz nam długo czekać na kolejny rozdział boo już nie mogę doczekać się tłumaczeń Bartka więc proszę ale to bardzo proszę o następny rozdział bo tu z ciekawości można umrzeć

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej Kochana :) przepraszam za moją nieobecność :) Rozdział wspaniały ale niepokoi mnie końcówka. Biały proszek? A tak się ucieszyłam, że się zaczyna układać między nimi :(
    Zapraszam do siebie na kolejny :) w-rytm-siatkarskich-serc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Czekamy na nowy rozdział! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Dzięki za komentarz :) U mnie dziś pojawił się 21 rozdział.
    Pomiędzy Olą a Bartkiem coś się zaczyna dziać. Są sobie bardzo bliscy. Powoli zaczyna się rodzić między nimi niesamowite uczucie. Zbliża się wesele, na którym Ola będzie świadkową. Jedyną przeszkodą znowu jest Wojtek. Ale póki co nie będzie stanowił zagrożenia:)
    http://you-and-me-forever.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń